Najlepsze śniadania w Warszawie. Jeszcze dekadę temu ciężko było coś zjeść poza domem o świcie. Dziś lokali serwujących śniadania wciąż przybywa a na talerzach pojawiają się coraz to nowe wcielenia śniadaniowych klasyków. Lubicie ten wpis i często do niego wracacie, nie pozostaje mi więc nic innego, jak od czasu do czasu wybrać się do różnych dzielnic Warszawy i zjeść śniadanie poza własną kuchnią. Dzielę się z wami tylko sprawdzonymi i godnymi rekomendacji adresami. Resztę, która nie spełniła oczekiwań, pomijam dyplomatycznym milczeniem.
Baken
ul. Żurawia 6/12, przez cały tydzień od 8:00
Na śniadanie na czczo? Niekoniecznie. Nastawcie się na kolejkę, bo to obecnie najmodniejszy śniadaniowy adres w mieście. Warto jednak odstać swoje. W tym przytulnym wnętrzu z bezpretensjonalną atmosferą i gościnną obsługą zjecie śniadanie jak u babci. Babci, która wie, gdzie zdobyć najlepszej jakości wiktuały, by dogodzić wnuczkom. Zaopatruje się zatem m.in. w warzywa u Majlertów czy ser u Bianca Mozarella, starannie również dobierając źródło masła i jaj. Baken to piekarnia rano serwująca śniadania, a od czwartku do soboty działająca wieczorem jako bistro. Od czego jednak można tutaj zacząć dzień? Od chleba na zakwasie właśnie, w różnym smakowitym towarzystwie, a także naleśników, granoli czy owsianki (ceny za śniadanie zaczynają się od 27 zł, a kończą na 34 zł). Czy zamawiając „Talerzyk kopenhaski” można się poczuć jak w stolicy Danii? Sprawdźcie koniecznie i dajcie mi znać.


Kubuś Piekarenka, Marszałkowska 19, od 8.00
W miejscu sklepiku pod tą samą nazwą, w którym o mały włos rozsiadłaby się kolejna „Żabka” ale głosem mieszkańców kamienicy powstała nowa warszawska piekarnia. Kubuś piecze brawurowo – wyśmienite chleby (np z karmelizowanym czosnkiem, w zależności od rozmiaru bochenka za 14 albo 16 zł)), bagietki, bułeczki, cebularze, chałki i drożdżówki. Na wynos można także złapać do ręki pełne smaku i ciekawych połączeń kanapki. Zjadłam wszystkie dostępne i jestem zachwycona. Z kiszoną kapustą, serem bursztyn i boczniakami, z pastą jajeczną, olejem chili i kiszonym ogórkiem, czy też z karmelizowanym porem i pastą z fasoli (wszystkie kanapki w cenie 20 zł). Od rana jednak można tu z fantazją celebrować śniadanie. Jest zatem pasta z makreli podana w szklanym pucharze jak wykwintny deser z lat transformacji (35 zł), omlet z polskim homarem czyli słodkimi rakami w weselnym iście sosie na bazie wódki (38 zł), babcine racuchy z jabłkiem (34 zł), czy leniwe z wędzonym twarogiem (36 zł). Wszystko podane na żółtych talerzykach duralex, które dekady temu były obiektem pożądania niejednej polskiej gospodyni.
Jest pięknie i przestronnie, w kolorze naszej dobrej polskiej brzoskwini o retro posmaku, a nie jakiejś tam zagranicznej. Pamiętacie ten kolor czasów transformacji na elewacjach domów i ścianach mieszkań w latach 90.? Podłogę Kubusia skuto by odsłonić lastryko. Są jeszcze odrestaurowane duńskie krzesełka vintage, które wyglądają na głodne i takie co połkną ze smakiem każdy rozmiar siedzenia smakosza, a przy okazji są też wygodne. A stoły mają pierogową falbankę. Na ścianach zaś pastelowe fantazje prosto z piosenki Zdzisławy Sośnickiej „Jestem Twoją bajką”. Kubuś zaczyna od śniadań ale w planach ma i kolacje. Na razie wieczorową porą serwuje wino, a do niego różne zagryzki.







Cafe Bar Havana
ul. Słowackiego 16/18, przez cały tydzień od 09:00
Bywam tu częściej na pizzy i wyśmienitych skrzydełkach z boczniaka, ale tak samo jak późnym wieczorem można tu niespiesznie sączyć koktajle, tak i rano delektować się śniadaniami. Dla mnie to miejsce sentymentalne. Bywałam tu z dziadkami jako mała dziewczynka. W lokalu usytuowanym na piętrze domu handlowego „Merkury” gościły od tamtej pory przedziwne koncepty. Była tu również przez jakiś czas pewna restauracja, której właściciele skuli zabytkowe mozaiki z epoki zdobiące wejście do dzisiejszej Havany. Za każdym razem wchodząc po tych schodach o tym myślę. Havanie udało się jednak wskrzesić i podkręcić wymazywany przez lata retro sznyt tego miejsca, oraz w pełni wykorzystać taras ze spektakularnym widokiem na Żolibek. To co lubię najbardziej, to to, że Havana niczego nie udaje i z powodzeniem tworzy scenerię dla towarzyskiego życia dzielnicy. A w menu śniadaniowym ma takie udane propozycje jak cilbir z kurkami czy jajecznicę na maślanej chałce.




Czarnomorka
ul. Nowy Świat 49, Warszawa, od 8 do 23 przez cały tydzień
Ostrygi na śniadanie? Śledź z ziemniakami? A może leniwe z ikrą? Czarnomorka działa już od ósmej rano i w taki nieoczywisty sposób proponuje zacząć dzień. Amatorów nie brakuje, ogródek przy Nowym Świecie od rana jest oblegany. Ceny ostryg kuszą, bo są znacznie przecenione. Za fine de claire „0” zapłacicie 9 zamiast 16 zł, a za ostrygi gillardeau 15 zamiast 28 zł. Bez obaw jednak, że ma to jakiś związek z ich świeżością. Są otwierane na bieżącą i to właśnie od wczesnych godzin porannych. Czarnomorka to dwa miejsca w Warszawie działające pod tym samym szyldem – przy ulicy Nowy Świat 49 oraz przy Hożej 43/49. Otwarto je na przełomie 2022 i 2023 roku, a sama sieć wywodzi się z Kijowa. W menu śniadaniowym prócz ostryg w promocji „śniadanie bałtyckie”, czyli bardzo dobrej jakości śledzie podane z ziemniakami z twarożkiem (32 zł), klasyczny omlet z dwiema marynowanymi ostrygami, masłem pomidorowym i kopcem świeżej sałaty (35 zł), jaja sadzone podane ze… ślimakami (40 zł) oraz bardzo zaskakujące leniwe w sosie śmietankowym z koperkiem i białą ikrą szczupaka (35 zł). To ostatnie danie to zdecydowanie najciekawsza i najbardziej intrygująca śniadaniowa propozycja Czarnomorki. I przepyszna. Zresztą, jak całe śniadanie, no może poza pieczywem o smaku płyty wiórowej i strukturze gliny. To jakościowo ewidentnie odstaje od reszty.





Rascal
ul. Moliera 6, od wtorku do piątku od 9:00
Obok szkoły baletowej przy ulicy Moliera, za falbaną firanek w oknie, skryty jest bar znany głównie z wyśmienitej selekcji win naturalnych. Nie wszyscy wiedzą, że można tu nie tylko żegnać dzień, lecz także go witać. I to w jajecznym towarzystwie np. omletu. W wersji sauté, z gorgonzolą lub na słodko z konfiturą ( od 13 czy 19 zł). Jajka są również podawane na chlebie na zakwasie w formie jajecznej pasty (18 zł), a w wersji roślinnej na chlebie ląduje pasta z fasoli (19 zł). Do tego kawa z przelewu z możliwością dolewki za 12 zł.




Liczcie się z ewentualnymi kolejkami do tej świątyni przepychu i przyjemności. Milk Bar bowiem więcej ma wspólnego z amerykańskim snem niż polskim barem mlecznym. Gigantyczna przestrzeń należąca do ukraińskiej sieci restauracji mimo gabarytów to przytulne, kameralne i stylowe miejsce na pyszne śniadanie. Zjecie tu słynne ukraińskie syrniki, wszystkie rodzaje dań z jajek, gofry, naleśniki oraz popularne amerykańskie desery, puddingi, ciasta, muffinki, a nawet lody. Zacząć dzień od waniliowych, kozich, lawendowych lodów czy może bazyliowego sorbetu? Macie w czym wybierać.
Milk Bar
ul. Dobra 42 (Elektrownia Powiśle), pon.-niedz.: od 9:00
Liczcie się z ewentualnymi kolejkami do tej świątyni przepychu i przyjemności. Milk Bar bowiem więcej ma wspólnego z amerykańskim snem niż polskim barem mlecznym. Gigantyczna przestrzeń należąca do ukraińskiej sieci restauracji mimo gabarytów to przytulne, kameralne i stylowe miejsce na pyszne śniadanie. Zjecie tu słynne ukraińskie syrniki, wszystkie rodzaje dań z jajek, gofry, naleśniki oraz popularne amerykańskie desery, puddingi, ciasta, muffinki, a nawet lody. Zacząć dzień od waniliowych, kozich, lawendowych lodów czy może bazyliowego sorbetu? Macie w czym wybierać.




Baja
ul. Solec 85, pon.-pt.: od 8:00, sob.-niedz.: od 9.30
Baja dobrych parę lat temu zapoczątkowała stołeczny trend na roślinne ale niezwykle hedonistyczne wypieki i trzyma się obranego kursu na maksymalną przyjemność. Jej wypieki były zresztą wielokrotnie nagradzane w różnych stołecznych plebiscytach. Baja słynie z szalenie efektownych i dopracowanych pączków (spróbujcie kiedyś „pijanej śliwki” z powidłami i śliwką w rumie czy pączka z marakują obsypanego bogactwem płatków kokosowych). Jej jagodzianki to także coroczna sensacja. Puszyste obłoczne ciasto, złota kruszonka, wielość jagód skryta pod cukrem pudrem lub pod grubą warstwą lukru tworzącą na jagodziankach smakowitą skorupkę.
Ale Baja to nie tylko roślinne słodkości. Jej gablotka z wytrawnymi idealnymi na śniadanie specjałami się stopniowo rozrasta. Na miejscu lub na wynos jest do wyboru m.in. simit czyli tureckie bajgle na bogato obsypane sezamem z twarożkiem słonecznikowym i marchewkowym łososiem, żytnie kanapki z dynią, tempeh, wegańskim boczkiem korniszonem i sałatą, czy domowe focaccie z majo chipotle, prażonymi orzechami włoskimi, sosem żurawinowym i roślinnym „indykiem” lub z pesto, pieczonymi warzywami i majo.




Typika
ul. Kolejowa 47, przy stacji metra Rondo Daszyńskiego,
pon.-pt.: od 8:30, sob.-niedz.: od 9.30
Otwarta parę lat temu kawiarnia od początku stawiała na śniadania komfortowe ale podkręcone ciekawymi dodatkami. Zasłynęła wtedy pierwszym w stolicy śniadaniem z kimchi! Wtedy to była prawdziwa rewolucja. Ten koreański tost wraca co jakiś czas do karty Typiki, jeśli więc będzie okazja, zamówcie go koniecznie. Dwie kromki pszennego chleba, domowe kimchi, ciągnący ser, chrupiące krążki cebulowe w panko, jajko sadzone i majonez chipotle. Doceniam też klasyczne śniadanie w Typice, czyli jajecznicę z 3 jajek z serem Bursztyn i szczypiorkiem, którą podaje się na pieczywie z roszponką i piklowaną cebulą. Ten klasyk jest też w wersji mięsnej, z bekonem i majonezem chipotle. Na deser – do wyśmienitej kawy przelewowej lub matchy – cała kusząca witrynka do wyboru. Są serniki, morning bunsy, kruche ciasteczka, croissanty czy lepki i słodki chlebek bananowy. Wypieki i wyborną kawę miło wspominam również z czeskiej Typiki – kawiarnia ma bowiem również swoją drugą lokalizację w Pradze.


Forum Coffee
ul. Elektoralna 11, pon.-pt.: od 7:30, sob. od 9:00, niedz.: 10:00
Odkąd przeprowadziłam kiedyś wywiad ze Sławkiem Saranem (wciąż można go przeczytać TU), mistrzem baristów, śledzę od czasu do czasu jego poczynania. Do jego kawiarni zaglądam regularnie, bo nagrywam swój podcast kulinarny „Z pełnymi ustami” w studiu tuż obok. Nie ma nic lepszego od wybornej kawy po zasłodzeniu się deserem przy rozmowie z moim kolejnym gościem. Kawiarnia otwarta jest od wczesnego poranka, można zatem w biegu wypić nie tylko zacną kawę, lecz także przekąsić coś krzepiącego. Na przykład grzanki z pszennego chleba na zakwasie. Smaruje się je ostatnio ajwarem z harissą, a na to nakłada białą fasolę, pesto z jarmużu i prażone orzechy laskowe.
Krem
ul. Śniadeckich 18, przez cały tydzień od 9:00
Moje ulubione miejsce spotkań towarzyskich i zawodowych. Kiedy potrzebuję przeprowadzić z kimś wywiad, przeważnie umawiam się tutaj. Obsługa jest profesjonalna i bezszelestna, atmosfera dyskretna, w tle nie rzęzi żadne disco, a jakość jedzenia zawsze na wysokim poziomie. Na śniadanie można tu zjeść klasyczny francuski lekko ścięty omlet z kozim serem (26 zł) czy jeszcze bardziej francuskie croques monsieurs (34-44 zł). Karta główna przybiera sukcesywnie na wadze i są w niej takie kaloryczne przyjemności jak raclette, fondue, sernik z owczego sera, kanapka sardynkami, czy zupa cebulowa zapiekana pod serem.
Więcej o Kremie przeczytasz u mnie na blogu <<kliknij tutaj>>




Korzystasz z moich rekomendacji? Oznacz mnie na zdjęciu, będzie mi miło poznać Twoją opinię.
Szukasz przepisów i pomysłów, jak delektować się życiem?
Zajrzyj na moje profile społecznościowe.Nakarmiona Starecka to instagram, facebook i podcast „Z pełnymi ustami” do słuchania na Spotify, Tidal i Apple Podcasts.
Życie jest za krótkie na złe jedzenie i warto je przeżyć z pełnymi ustami!