Dla każdego wielbiciela kultury koreańskiej takie wydarzenia jak Korean Film Festival to nie lada gradka. Właśnie zakończyła się czwarta edycja festiwalu pod honorowym patronatem Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej oraz Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Miałam okazję być na otwarciu festiwalu, obejrzeć „Taksówkarza”, koreańskiego kandydata do Oscara, a także po seansie uczestniczyć w gali, która – jak się okazało – miała mocno kulinarny charakter.
Zaprezentowano bowiem wiele nowych koreańskich produktów, które aktualnie są wprowadzane na warszawski rynek. Ich promocją zajęła się organizacja aT (Korea Agro-Fisheries & Food Trade Corporation), która wspiera koreańskich eksporterów żywności chcących wejść z produktami na polski rynek. Łączy ona koreańskich eksporterów i polskich importerów, a także promuje koreańską kulturę kulinarną na całym świecie.
Wiele z promowanych koreańskich produktów doskonale pamiętam ze swoich podróży do Korei. Teraz, zamiast za nimi tęsknić, mogę je sobie po prostu kupić, nie ruszając się z Warszawy.
Jakie koreańskie produkty możemy kupić w stołecznych sklepach spożywczych?
Przede wszystkim suszone wodorosty, które nie tylko świetnie smakują, lecz także są bogate w kwasy omega-3, proteiny i składniki mineralne. Podobno to właśnie im Jamie Oliver zawdzięcza szczuplejszą sylwetkę i generalną poprawę zdrowia. W swojej kuchni najczęściej używam tych prasowanych, w które można zawinąć gimbap – koreańskie sushi (mój przepis przywieziony z Korei znajdziecie TU. Lubię też mieszanki różnych suszonych wodorostów, które wystarczy zalać wodą, by zrobić z nich sałatkę, czy wreszcie małe zdrowe przekąski z solonych i prasowanych wodorostów, często z dodatkiem na przykład migdałów, sezamu lub wasabi.
Gotowe kimchi w puszkach, słoikach i małych saszetkach są idealne do szybkiego przygotowania rozgrzewających zup i gulaszy. Kimchi stało się w Polsce już tak popularne, że zaczęliśmy go używać w przeróżnych daniach, niekoniecznie koreańskich. Ja najczęściej jadam kimchi z jajkiem sadzonym, kaszą jaglaną lub pieczoną dynią. Koreańska fermentowana kapusta znalazła się na liście najzdrowszych potraw świata i powinniśmy sięgać po nią jak najczęściej. Szczególnie teraz, w okresie jesienno-zimowym.
Sosy BBQ i galbi wykorzystuje się do przygotowywania tradycyjnego koreańskiego grilla, o którym więcej pisałam TU. Ich naturalna słodycz pochodzi z owoców. I choć najczęściej są stosowane do marynowania wołowiny, mnie zdarza się używać ich po prostu jako przyprawy, która zwykłym potrawom nadaje nieco koreański charakter.
Suszone makarony, takie jak te ze słodkich ziemniaków, przygotowuje się bardzo szybko, dlatego często z nich korzystam. Najbardziej lubię je w wersji japchae, na który przepis podawałam TU. To koreański stir fry, słodki i bardzo sycący. Jednak moją zdecydowanie ulubioną potrawą są tteokbokki, które przygotowuje się z rice cakes. Nazywane są ciastkami, ale bardziej przypominają nasze kopytka. Tyle że zamiast skrobi ziemniaczanej zawierają ryżową, przez co są bardziej sprężyste i zbite. Podłużne koreańskie kluski zalewa się słodko-pikantnym sosem na bazie paprykowej pasty gochujang i podaje z jajkami gotowanymi na twardo i ze szczypiorkiem. Więcej na temat tego ulicznego klasyku pisałam w zestawieniu koreańskiego street foodu TU.
Czarny czosnek powinien zasmakować Polakom. Jest subtelniejszy w smaku od świeżego, ma więcej słodyczy i piątego smaku umami – robi się czarny z powodu uwalnianych podczas fermentacji cukrów i aminokwasów. Mało znany wciąż u nas żeń-szeń w Korei jest bardzo popularny i ceniony, szczególnie jego czerwona odmiana. Wzmacnia odporność, przyspiesza regenerację organizmu, poprawia krążenie krwi. Więcej już pisze się i mówi u nas o aloesie. Jego prozdrowotne właściwości, takie jak dobroczynne działanie na jelita i żołądek, idą w parze z walorami smakowymi.
Koreańskiego aloesu można było spróbować podczas gali otwierającej Korean Film Festival w bezalkoholowym koktajlu Halo, Aloe z wykorzystaniem koreańskiej marmolady aloesowej, cytryny i toniku, podawanego na lodzie. Podobnie jak innych, choć mniej znanych koreańskich specjalności – omija (suszonych jagód magnolii) oraz yuja (inaczej yuzu, okrągłego, podobnego do mandarynki niezwykle aromatycznego cytrusa). Marmolada z yuja znalazł się w drinku Yuja Splash z wódką mango. W menu koreańskiego baru festiwalowego były jeszcze trzy drinki. Very Ginger Margarita na bazie tequili, syropu i piwa imbirowego z cytryną, imbirem i bazylią, Chrysantka Grapefruit Vodka z wódki grejpfrutowej, syropu ze złocienia doprawionych tymiankiem, oraz Rose Schinandra Spritz na różowym winie, syropie z cytryńca chińskiego (schisandra) i wodzie gazowanej udekorowanego czerwoną porzeczką (na zdjęciu poniżej).
Gdzie szukać koreańskich produktów?
Korea Agro-Fisheries & Food Trade Corporation przygotowała praktyczną mapkę Warszawy z zaznaczonymi miejscami dystrybucji produktów. Prócz sklepów znalazły się na niej również korzystające z koreańskiego asortymentu restauracje. Znacie je wszystkie?
Jak korzystać z koreańskich produktów?
W restauracjach wymienionych powyżej możecie spróbować klasycznych, tradycyjnych dań kuchni koreańskiej. Takich też można było skosztować podczas otwarcia Korean Film Festival w Kinie Kultura. Za ich przygotowanie odpowiadała niezrównana szefowa kuchni Yeunsu Lee, znana wam choćby z restauracji Koreanka. W wielu daniach wykorzystała koreańskie produkty, o których pisałam powyżej. Serwowano je w paru sekcjach kulinarnych rozlokowanych w kinie.
W pierwszej sekcji, na parterze, tuż po projekcji „Taksówkarza” można było spróbować dań inspirowanych filmem: ryżowych kuleczek jumeokbap w sam raz na jeden kęs, kimchi oraz makaronu janchiguksu podawanego z mięsnym bulionem, rzodkwią, wodorostami, grzybami i jajkiem.
Pierwsze piętro Kina Kultura natomiast zdominował koreański grill i popularny street food. Serwowano najbardziej znane dania kuchni koreańskiej – bulgogi (wołowinę marynowaną w sosie sojowym, oleju sezamowym i czosnku), bibimbap (ryż z warzywami, wołowiną i omletem, doprawiany pastą na bazie ostrej papryki) oraz tteokgalbi (marynowane w słodkiej zalewie grillowane żeberka).
Tuż obok zaś uliczne przysmaki – wspomniany wcześniej gimbab, słodkie placuszki hotteok z cukrem muscovado, cynamonem i orzechami oraz tteok-kkochi, które robi się na bazie opisywanych powyżej koreańskich klusek, tyle że nadziewa się je na patyczki i glazuruje sosem na bazie pasty z chili, ketchupu, cukru i oleju sezamowego.
Wyszłam z festiwalu z głową pełną inspiracji i już następnego dnia postanowiłam powtórzyć jedno z dań przygotowanych przez Yeunsu Lee. Przepis na koreańskie tteok-kkochi znajdziecie w kolejnym wpisie TU.
Nakarmiona Starecka jest również na Facebooku i Instagramie. Zapraszam!