Tu mógłby wpadać na drinka Don Johnson w czasach serialu „Policjanci z Miami”. Detektyw w swoich pastelowych koszulkach, jedwabnych bomberkach i białych espadrylach idealnie pasowałby do inspirowanych latami 80. wnętrz Baru Pacyfik. Równie dobrze w złotym, sączącym się przez żaluzje świetle wyglądałby inny serialowy amant, w którym podkochiwałam się jako dziewczynka – Rob Stewart, czyli Nick Slaughter z „Żaru tropików”.
Z łatwością wyobrażam sobie obu panów na tle turkusowych i różowych ścian oraz tropikalnych roślin Baru Pacyfik, scenerii rodem z seriali, w których grali. W rzeczywistości jednak takich amantów tu brak. Może jeszcze latem, kiedy wszyscy byli opaleni, uśmiechnięci i wysiadywali w ogródku Pacyfiku, w powietrzu czuć było atmosferę romansu. Teraz w spowitym mrokiem wnętrzu można spotkać co najwyżej mężczyzn w ortalionie. Chociaż gości nadal nie brakuje – przy łączonych stolikach przesiadują całe tłumy, bywa że wielopokoleniowe, skuszone niezobowiązującą i luźną atmosferą.
Wciąż jednak kolorowo jest na talerzach. Menu, gdzieniegdzie inspirowane połączonymi wodami Pacyfiku, to wariacja smaków podanych w wyjątkowo pysznej, kalorycznej i zabawnej formie. Właścicielki i pomysłodawczynie miejsca mają w niej sporo doświadczenia – Sylwia Zarembska i Kasia Zbikowska prowadziły wcześniej nad Wisłą food truck Ricos Tacos z meksykańskim street foodem. Podobno od początku marzyły o stacjonarnym lokalu – i pracowały na niego w sumie cztery lata. W końcu się udało.
Mnie ich pomysły na łączenie składników z kuchni koreańskiej, meksykańskiej i japońskiej przypominają te z Londynu czy Berlina. Tak jest na przykład w londyńskim Lemlem Kitchen, gdzie tradycyjne etiopskie naleśniki traktuje się jak taco i podaje na nich jagnięcinę z majonezem, czy w berlińskim Ban Ban, gdzie można zjeść tacos z paskami nori.
SPRAWDŹ MÓJ PRZEWODNIK PO STREET FOODZIE W BERLINIE
SPRAWDŹ MÓJ PRZEWODNIK PO STREET FOODZIE W LONDYNIE
W Barze Pacyfik są zatem supersmaczne i grzeszne frytki okonomiyaki, inspirowane noszącym tę nazwę japońskim omletem z wirującymi, szeleszczącymi w ustach płatkami bonito, podawane z pikantną japońską mieszanką przypraw togarashi, chrupiącą posypką z sezamu i alg furikake, majonezem, ketchupem i ze szczypiorkiem (16 zł) czy trzy rodzaje tacos do wyboru: z szarpaną łopatką wieprzową lub kurczakiem w koreańskim wydaniu chijeu buldak, czyli na ostro z serem, lub – dla roślinożerców – z grzybem portobello w sosie adobo, grillowanym ananasem, cebulą i ze świeżą kolendrą (wszystkie taco w cenie 24 zł). Te same dodatki są też w quesadillach (22 zł za wszystkie wersje).
Ciekawy i udany jest tatar wołowy po koreańsku z gruszką, orzeszkami pinii, ze szczypiorem, z posypką furikake i ostrym sosem na bazie pasty gochujang ze sfermentowanej soi (24 zł). Bardzo smakują mi również dodatki – guacamole (9 zł) i piklowany ogórek w occie ryżowym (5 zł).
Smażone w tempurze różyczki kalafiora z sosem na bazie tamaryndowca, tajskim ogórkiem, granatem, kolendrą i ze szczypiorem (16 zł) raczej odradzam, dla mnie okazały się zbyt tłuste. Tempura, zamiast chrupać, wchłonęła zbyt dużo oleju i totalnie się w nim rozmoczyła.
Najbardziej blado ze spróbowanych przeze mnie dań wypadła wegańska miska – west pacific bowl – z czarnym ryżem, tofu, kimchi, marchewką, kiełkami w soku z pomarańczy i sezamem (25 zł), ale tak się kończy zamawianie zdrowych dań w miejscu, które specjalizuje się w kalorycznej gastrofazie.
Pacyfik to jednak przede wszystkim bar z ofertą około 30 rodzajów mescalu i tequili. Można wypić je w drinkach (ceny od 18 zł do 25 zł) albo postawić na zawadiackie piwo, na przykład lagera z sokiem pomidorowym, sangritą, sosami: sojowym, rybnym, worcesterem i tabasco oraz pieprzem, limonką i przyprawą tajin (michelada clamato, 12 zł).
Wszystko – drinki i jedzenie – zamawia się przy barze. Okazji do rozmowy, czy to z właścicielem ortalionu, czy z obsługą, nie powinno zatem zabraknąć. Może niekoniecznie o tak fascynujących tematach jak przemyt i handel kokainą, czym zajmowali się detektywi Crockett i Slaughter, ale kto wie, czy nie równie niepokojących, jakich lokalizacja na rogu Hożej i Emilii Plater raczej powinna dostarczać.
Bar Pacyfik
ul. Hoża 61, Warszawa
Godziny otwarcia: pon.: 18:00-00:00, wt.-śr.: 12:00-00:00. czw.-sob.: 12:00-02:00, niedz.: 12:00-00:00