Najbardziej magiczne i tajemnicze miasto w Wietnamie. Stolica migoczących lampionów, 500 krawców i polskiej kiełbasy.
Dawny port handlowy nad rzeką Thu Bon został założony pod koniec pierwszego tysiąclecia przez żeglarzy austronezyjskich. Pamiątką po największym i najważniejszym porcie na szlaku handlu jedwabiem jest piękna, postkolonialna architektura, która została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Spora w tym zasługa Polaka, inżyniera Kazimierza Kwiatkowskiego, który stanął w obronie tej zabytkowej zabudowy, kiedy władze miasta w latach 90. ubiegłego wieku chciały ją zburzyć i zastąpić… blokami.
Dziś Kazik jest tu powszechnie znany i ceniony. Każdy wie, gdzie stoi jego pomnik, i wie, że w Polsce urodził się papież, Lech Wałęsa obalił komunizm, a w sklepach jest tyle rodzajów wędlin, ile w Wietnamie owoców.
Wietnamczycy generalnie całkiem nieźle kojarzą Polskę, bo wielu z nich za czasów wymiany pomiędzy bratnimi komunistycznymi krajami studiowało w Ba Lan, czyli w Polsce właśnie. Podobno dwie trzecie wyższych urzędników w Wietnamie mówi po polsku. Obecny premier też.
Wiedzę na temat polskich wędlin zaś mieszkańcy Hoi Anu czerpią od Piotrka Sobczyka, który za mostem Japońskim, jedynym na świecie krytym mostem ze świątynią buddyjską, prowadzi barek z polskim jedzeniem. Miejscowi uwielbiają jego klasyczne polskie wędliny i ustawiają się w kolejce po kiełbasy. W barku Piotra, ukrywającego się pod pseudonimem „Smoky Piotr”, poza robionymi przez niego wędlinami można zjeść również typowe polskie zapiekanki i pierogi. Piotr to znany stołeczny restaurator (w Warszawie prowadzi dwie restauracje: ToBaYa i Babalu), który podzielił się ze mną paroma ciekawymi spostrzeżeniami na temat Wietnamczyków.
– W Wietnamie wszyscy sobie pomagają. W przeciwieństwie do nas wierzą, że jeśli sąsiadowi wyjdzie, to mnie także. Życzą sobie sukcesów, a nie, jak u nas, porażek. Kiedy zabraknie ci krzeseł w lokalu, to właściciel konkurencyjnej restauracji przyniesie swoje, a jeśli i tych nie wystarczy, pójdzie do domu po więcej. Potem zapewne pomoże ci obsługiwać gości – opowiadał mi Piotr Sobczyk.
Poza tym „Smoky Piotr” porównuje obecną sytuację w Wietnamie do naszej w latach 90. Tyle że w Wietnamie jest stabilny komunizm, a ten w biznesie zupełnie nie przeszkadza. Rządzi wolny rynek, a wszystko można załatwić kopertą.
Jednak największy biznes w Hoi Anie to nie polskie kiełbasy, ale krawiectwo. Podobno w mieście pracuje aż 500 krawców. Uszyć można wszystko, nawet kreacje haute couture prezentowane przez Anję Rubik w trakcie ostatnich fashion weeków. Materiały i robocizna są tańsze niż u nas, ale też często tandetne. Paru znajomych, zachęconych cenami, uszyło sobie w Hoi Anie eleganckie garnitury. Tak im się przynajmniej wydawało, głównie na etapie zdejmowania miar, bo gotowe ubrania przypominały raczej damskie garsonki.
Ja z Hoi Anu przywiozłam lampiony. Dokładnie 10 sztuk. Dzisiaj wiszą w mojej sypialni i przypominają mi o pięknej, magicznej starówce wietnamskiej Wenecji.
W Hoi Anie można kupić również zabytkowe wille na starówce. W trakcie mojego pobytu jedna z nich była do sprzedania za „zaledwie” półtora miliona dolarów.
Gdzie warto zjeść?
W Smoky Piotr za mostem Japońskim, restauracji Nu Eatery tuż obok, z nowoczesną kuchnią wietnamską z wpływami europejskimi, na głównym targowisku miasta przy rzece Thu Bon oraz w barku Lucky Beach przy plaży An Bang Beach. A tak naprawdę wszędzie!
Co trzeba zjeść?
Banh bao vac (ang. white rose) – pierożki ryżowe nadziewane mielonymi krewetkami z prażoną szalotką.
Cao lau – specjalność Hoi Anu, pozostałość po wpływach kuchni japońskiej i chińskiej; twardy makaron ryżowy z wieprzowiną, chrupkami ryżowymi i ziołami.
Banh mi – w barze Banh Mi Phuong obok bazaru, gdzie jadł Anthony Bourdain.
Ciasto z mąki ryżowej gotowane w liściu bananowca, z chrupkami ryżowymi oraz sosem z pomidorów i pasty krewetkowej.
Nem – sajgonki.
Kalmar nadziewany wieprzowiną, makaronem ryżowym i mackami w słodkim sosie z pomidorami i pieprzem.
Smażone wontony z wieprzowiną, ze słodkim sosem pomidorowym i z ziołami.
Banh xeo – chrupiący naleśnik ryżowy z krewetkami i wieprzowiną, podany z ziołami i sosem nuoc cham.
Zupa kukurydziana z jajkiem i kolendrą.
Pho ga – lekki bulion z pulpecikami z kurczaka, naleśnikiem ryżowym, pieprzem i ngo gai (rodzaj kolendry o długich liściach, dostępny również w Polsce).
So diep mo hanh – grillowane przegrzebki z orzeszkami ziemnymi i dymką (popularne w całym Wietnamie).
Grillowana ryba z cukrem trzcinowym, sosem rybnym, sosem nuoc cham, sokiem z limonki, solą i pieprzem.
Balut – jajo z rozwiniętym kaczym embrionem.
Okolice Hoi Anu, co warto zobaczyć?
Najbliżej, około 20 minut rowerem, jest plaża An Bang Beach. Trochę dalej leży Thanh Ha, wioska słynąca z pięknej ceramiki – będziecie tam mogli podejrzeć, jak powstaje, oraz kupić parę skorup za bezcen. Z Hoi Anu warto wybrać się również na wycieczkę do cesarskiego miasta Hue oraz do kompleksu świątyń My Son, dawnego sanktuarium Czamów.
Gdzie spać?
Polecam wam homestay Vesper otoczony laskiem bambusowym. Przesympatyczna rodzina odbierze was z lotniska, przygotuje śniadanie, pożyczy rowery i generalnie wszystko załatwi. Syn gospodarzy dobrze mówi po angielsku.
Jeśli macie jakieś pytania, zostawcie je poniżej, postaram się pomóc! Czekam też na wasze komentarze. Czy macie podobne do moich doświadczenia z Hoi An? Piszcie, jestem ciekawa!
Podobał Ci się mój artykuł? Kliknij „Lubię to!” lub „Udostępnij”. Nakarmiona Starecka jest również na Facebooku i Instagramie. Zapraszam!