Otwarta 20 lat temu restauracja z chińską kuchnią ma w karcie ponad 200 dań. Menu jest podzielone na wiele rozdziałów: sałatki i zimne przekąski, zupy, ryż i makaron, potrawy z wieprzowiny, wołowiny, innych mięs (cielęciny i baraniny), kurczaka i kaczki, ryb i owoców morza, a także jarzyny i tofu. Każdy dział zaś ma swoją literkę, a pozycja – cyfrę. Przy zamawianiu dań można zatem pograć w statki. Co ciekawe, obsługa, a są to z reguły kelnerki, które pracują w China Town od samego początku, porozumiewają się ze sobą wyłącznie takim szyfrem, na przykład „Idę zanieść G8, ale widziałam, że B11 jest już gotowe”.
Trafiony czy zatopiony, czyli jak wybrać z 200 dań te najlepsze
Na pewno nie kierując się nazwami. Część z nich bowiem brzmi dosyć osobliwie, jak sandacz w kształcie wiewiórki, i jest wypadkową fantazji właściciela oraz jego znajomości języka polskiego w 1997 roku. Hongyun Chai założył wtedy z żoną Zhan Shuyuan pierwszą restaurację China Town przy alei Lotników. Z początku dzielił dosyć obrzydliwy budynek z cmentarnego lastryko z cukiernią.
Potem ta się wyniosła, a restaurację można było powiększyć. W 2006 roku pojawiły się kolejne dwa lokale (oba przy Alejach Jerozolimskich), a potem czwarty, na warszawskim Ursynowie. Restaurację de facto prowadzi pani Shuyuan, pan Chai zajmuje się innymi biznesami. Jest założycielem Polsko-Chińskiego Towarzystwa Gospodarczo-Kulturalnego Pol-Chin Consulting, organizuje targi Gift Show Poland i China Expo, prowadzi biuro podróży, szkołę językową oraz portal informacyjny Plchinese.com. W wolnym czasie pisze słowniki, ma już na koncie dwa: chińsko-polski i polsko-chińsko-wietnamski. Leżą przy wejściu do restauracji, ale nie będą wam potrzebne przy zamawianiu dań. Potrzebna wam będzie tylko moja ściągawka.
Dania są spore, najlepiej więc zamówić ich kilka i dzielić się ze współbiesiadnikami. W większości chińskich restauracji na świecie – podobnie w China Town – stoły są wyposażone w mały obrotowy blat. Ustawionymi na nim daniami można się dzięki temu łatwo podzielić, wystarczy tylko przesunąć je w swoją stronę i nabrać odrobinę do własnej miseczki.
Co zamówić w China Town?
Na początek sałatę morską z fistaszkami (20 zł), która jest przyjemnie chrupiącą zieleniną z prażonymi słonymi orzeszkami arachidowymi. Przyda się później do zagryzania bardziej wyrazistych dań.
Sałata morska z fistaszkami
Równie delikatne w smaku i rozpływające się w ustach są wszelkiego rodzaju pierożki (18-28 zł) z aromatycznym, doprawionym imbirem farszem mięsnym lub warzywnym. Z działu przystawek na zimno zamówcie jeszcze jajka – stuletnie chińskie (7 zł/szt.) i solone kacze (6 zł/szt.). Pierwsze mają galaretowatą konsystencję i przyjemny, zaskakująco słodki smak, drugie dla przeciwwagi są bardzo słone i twarde, niemniej intrygujące.
Jajka stuletnie chińskie
Jaja solone kacze
W przystawkach czają się również tajemnicze pasma sojowe (14 zł). To pocięty w paski kożuch z tofu (zwany również suszonym tofu lub yubą). Gładki, śliski, ciągnący się i wciągający. Talerz tego wegańskiego specjału można spokojnie zjeść w pojedynkę.
Pasma sojowe w oleju chili
W dziale przystawek kryją się moje ulubione delicje, wszystkie doprawiane w taki sam sposób, czyli polane ostrym, czerwonym od chili olejem z pieprzem syczuańskim. To różnego rodzaju kawałki mięsa uważane w naszej kulturze za odpadki – świńskie uszy (14 zł) i żołądki (14 zł) oraz kurze łapki (16 zł) – o strukturze uwielbianej przez Azjatów, twardej, idealnej do żucia i zakąszania piwa.
Świńskie uszy
Świńskie żołądki
Kurze łapki
Podobnych kawałków piątej ćwiartki można szukać w daniach głównych – z tych polecam wieprzowe jelita z porem (32 zł). To prawdziwie perwersyjne świńskie krokiety z chrupiącą jak faworki, przyrumienioną w głębokiej kąpieli tłuszczu skórką, z małą niespodzianką w środku – zielonym, figlarnym porem.
Wieprzowe jelita z porem
Żołądek wieprzowy w paskach na ostro (28 zł) jest pełen umami i zachwyca miękką konsystencją kontrastującą z pociętymi w słupki chrupkimi warzywami. Z kolei nad boczkiem na ostro (29 zł) można się autentycznie wzruszyć – jest słodkawy, miękki i „przytulaśny”, choć co jakiś czas daje po głowie ostrym zielonym chili. W tym daniu znajdziecie również tajemnicze czarne bobki, ale spokojnie, to tylko marynowane, zresztą bardzo smaczne miniaturowe fasolki.
Żołądek wieprzowy w paskach na ostro
Boczek na ostro
W daniach z drobiem kryje się prawdziwa gwiazda seansów kinowych, która daleko w tyle zostawia wszystkie popcorny, nachos i kubełki KFC razem wzięte – to skrzydełka kurczaka Chongqing na ostro (29 zł), porąbane przez kucharzy China Town w idealne do piwa małe kuleczki – bomby smakowe. Towarzyszą im ostre jak diabli papryczki i pieprz syczuański w całości. Rozgryźcie go uważnie, a poczujcie się jak w kinie, bo efekt poppersa gwarantowany. Na krótki moment zdrętwieje wam język, warga, a po podniebieniu rozleje się aromat grejpfrutów. To się nazywa prawdziwy gastronomiczny rave!
Skrzydełka kurczaka Chongqing na ostro
Jak szopa włosów po dobrej imprezie wygląda smażony makaron ryżowy, który w China Town podaje się z mielonym mięsem i grzybami shitake. Lepiej jednak zamówić go oddzielnie, bo pozostaje chrupki, a nie nasiąknięty sosem, i wtedy sprawdza się idealnie do piwa.
Smażony makaron ryżowy
Zupa omletowa nie jest dla każdego (16 zł). Zarówno jej struktura, jak i smak są bardzo delikatne. To ubite, a następnie ugotowane w kąpieli wodnej jajka, które doprawia się olejem sezamowym i dymką. Dla mnie obłoczne i rozczulająco subtelne (próbuję je przyrządzać w domu, z różnym skutkiem).
Zupa omletowa
Z dań z wołowiną polecam dwa – kłącze lotosu smażone z tym mięsem oraz niezwykle delikatną, miękką wołowinę w pięciu smakach.
Kłącze lotosu smażone z wołowiną
Wołowina w pięciu smakach
Otwórzcie menu na jarzynach. Pod hasłem „warzywa tajlandzkie” (29 zł) kryje się soczysty, bardzo smaczny szpinak wodny smażony z czosnkiem, a pod „warzywami z Chin” (29 zł) – smażony w całości pak choy ze świeżymi grzybami shitake, które nie dość, że są bardzo dobre, to jeszcze zdrowe. Bardzo sycąca, mączna, nieco przypominająca naszego ziemniaka jest kolokazja, czyli taro (29 zł). Jeśli jej nigdy wcześniej nie próbowaliście, to zamówcie koniecznie.
Warzywa tajlandzkie
Taro, czyli kolokazja
Tofu w ostrym sosie
Na deser zamówcie przystawkę, smażoną śmietankę kokosową (16 zł), bo odradzam smażone lody o smaku dawno niemytej garmażerki. To chrupiące paluchy z płynnym, kokosowym środkiem. Ilekroć je jem, zastanawiam się, jak zostały zrobione, a kelnerki zawsze mówią to samo: „No jak to? Przecież to smażone mleko”. Rozwikłanie tej tajemnicy pozostawiam zatem wam.
Smażona śmietanka kokosowa
Smażone lody
PS Za odkrycie China Town dziękuję mojej wspaniałej, mądrej i kochanej przyjaciółce Linh, która za każdym razem pokazuje mi Warszawę od nieznanej, azjatyckiej strony, a za część zdjęć mojej ulubionej parze bankieciarzy – Marcie i Olinowi.
Restauracja China Town
Al. Lotników 28
Warszawa