Kiedyś do Berlina jeździło się na tureckiego kebsa. Teraz jeździ się na kuchnię azjatycką, a szczególnie koreańską w nowoczesnym, hipsterskim wydaniu. Berlin nie pachnie już tytoniem z fajki wodnej, a kimchi. Koreański, ale też chiński, japoński i wietnamski street food w komiksowym wydaniu jest o tyle ciekawy, że u nas praktycznie nieobecny. W czym tkwi jego fenomen? Sprawdźcie sami!
District Mot, Rosenthaler Strasse 62, Mitte
Ulice Sajgonu: tłok, stoiska, w których przygotowuje się cuda na parze, kramy z plastikową, kolorową tandetą z Wietnamu. To jednak nie daleka Azja, tylko District Mot w Berlinie. Pomiędzy stolikami uwijają się młodzi Wietnamczycy z odlotowymi fryzurami, wydepilowanymi brwiami, w obcisłych spodniach gumkach. Zamówcie u nich koniecznie smakowite larwy jedwabnika smażone w głębokim tłuszczu (nhong chien, 5 euro), lepką, słodkowodną rybę w sosie karmelowym z mango, kolendrą i cebulą (ca kho to, 6,50 euro) i kalmary w sosie rybnym (chien nuoc mam, 5 euro). Całkiem niezłe są też różowe od srirachy bao burgery z wołowiną, papają, ananasem i tajską bazylią (6 euro), aromatyczna wieprzowina zamknięta w delikatnym, dającym się pokroić łyżką pierogu z mąki ryżowej gotowanym na parze w liściach bananowca (banh gio, 4,50 euro) oraz klasyczna, sycąca i rozgrzewająca pho (ca nuong pho bo dac, 9,40 euro). Listę dań do spróbowania można sobie rozłożyć na tygodnie, bo menu jest długie i ciekawe, podobnie jak oferta deserów na bazie bananów, matchy, pandanu, sezamu i czerwonej fasoli oraz wietnamskich napojów i drinków.
Yumcha Heroes, Weinbergsweg 8, Mitte
Mój przewodnik po Berlinie byłby niepełny bez tego nowoczesnego chińskiego bistro przy modnej, pełnej obleganych kawiarni i restauracji ulicy Weinbergsweg. Tu chodzi się na pierożki i drinka, czyli swoiste chińskie aperitivo, które ma swoją nazwę – yumcha właśnie. Krąglutkie i rozpływające się w ustach, pieczone albo gotowane na parze dim sum, bao i wonton wypełniają większość menu, a siedzą w nich połączenia klasyki z nowoczesnością: słodka wieprzowina z gorącym bulionem, mięso dzika z batatem, kaczka z orzechami laskowymi, mielona wieprzowina z kawiorem, wołowina z pieprzem seczuańskim, kurczak z imbirem, owoce morza z kasztanami wodnymi (3-6,50 euro). W Yumcha Heroes Manufactur można zamówić te same pierogi z dostawą do domu, gdybyście zechcieli wieźć je do… Polski. Wcale bym się nie zdziwiła, szczególnie po spróbowaniu różowego pierożka z jagnięciną, soją, cynamonem i sosem ostrygowym (6,50 euro). Kuchnia, oddzielona od gości jedynie szybą, prócz pierożków przygotowuje dania na większy głód (słynna kaczka po pekińsku – 14 euro) oraz małe, ulotne i zachwycające wizualnie przekąski, jak słodkie i obłoczne ceviche z meduzy podane na liściu czerwonej kapusty (6,50 euro). Na deser koniecznie tang bao wypełnione płynną czekoladą (5,90 euro). Do wypicia cały barek i niezłe herbaciane zaplecze. (Fot. poniżej: materiały prasowe Yumcha Heroes).
Ban Ban, Schillerpromenade 32, Neukölln
Ban Ban, czyli pół na pół, bo dania są tu na jeden kęs – koreańskie burgery, tacos z nori, bibim boxy i piekielne frytki z kimchi. Miejsce też jest urządzone na pół gwizdka – w niepozornej dziupli z niskobudżetowego paździerza uwija się uśmiechnięta od ucha do ucha obsługa, dania zamawia się przy barze, a je najlepiej w ogródku, gdzie nie brakuje świeżego, nieprzesiąkniętego tłuszczem powietrza. Zamówcie tu koreańskie tacos z nori faszerowane ryżem i smacznie doprawionym mięsem z dymką, cebulą i marchewką. Proste i komfortowe.
Kimchi Princess, Skalitzer Strasse 36, Kreuzberg
Kimchi Princess to bodaj pierwsza koreańska restauracja, która odniosła tak duży sukces komercyjny. W weekendy trudno o stolik bez rezerwacji, chętnych do zjedzenia bibimbapa z gorącej, kamiennej misy nie brakuje. Kimchi Princess konceptem przypomina nieco londyńską sieć Wagamama specjalizującą się w japońskich kluskach – wielką, industrialną przestrzeń wypełniają długie, drewniane, wspólne stoły i ławy, jednak fastfoodowe z założenia dania są staranniej wykonane i ładnie podane. W menu prócz wspomnianego bibimbapa mięsnego lub wegetariańskiego, podanego w gorącej, kamiennej misie, która nie stygnie nawet po skończeniu posiłku (taka opcja dla maruderów kosztuje 11,90 euro) – także kimchi w różnych daniach i ilościach (4,50-8,90 euro), koreańskie pierożki mandu (6,20 euro), treściwe zupy rumyun i jeongol z mięsem lub owocami morza (4,50 euro), bulgogi (17,90 euro) i japchae (11,90 euro) oraz grill, z którego trzeba zamówić przynajmniej dwie porcje. Kto zapragnie zjeść pół wieprza, niech zamówi daeji galbi (13,50 euro) z sosem na bazie pasty gochujang z chili, fermentowanej soi i ryżu. Mnie i Kuchcikowi udało się go zmęczyć na spółkę!
Angry Chicken, Oranienstrasse 16, Kreuzberg
Młodszy, nieopierzony brat Kimchi Princess, kolejny koncept zaradnego Koreańczyka Hyuna Wannera, tym razem oparty na niezdrowej, zapychającej żyły, ale jakże smacznej panierce! Nurza się w niej kawałki kurczaków i podaje w porcjach na mały i duży głód oraz w różnych wersjach ostrości: „friendly”, „angry” i „furious” (4,50-11,50 euro). W krótkiej karcie są też inne, choć czasem równie pikantne frykasy – burgery z kimchi (6,50-8,50 euro), także w wersji „happy vegan”, bibimbap (8 euro), pikantna zupa bulgogi rumyun (4,50 euro). Koreańskie płomienie jest czym podsycać – w tutejszej lodówce znajdziecie soju, czyli destylat na bazie ryżu. Obsługa Angry Chicken paraduje w koszulkach z tymi samymi napisami, co w lokalu opisanym wcześniej – „Let them eat kimchi” i „Koreans do it better”. Biznes Hyuna Wannera wciąż się powiększa, ostatnio o Mani Mogo.
Men Men, Weserstrasse 16, Neukölln
W porównaniu z wymienionymi do tej pory krzykliwymi koreańskimi adresami Men Men to świątynia spokoju. I przy okazji makaronu. Przygotowuje się go na miejscu i podaje w trzech rodzajach popularnej na świecie japońskiej zupy ramen: miso ramen, shio ramen i shoyu ramen (wszystkie 6,90 euro). Buliony są odpowiednio esencjonalne, kluski – sprężyste, a dodatki – starannie dopracowane. W menu tego japońskiego baru znajdziecie również sałatki, zupę miso, kimchi i pierożki gyoza. Te ostatnie zjecie także w Yume, lokalu obok, połączonym z Men Men, obsługiwanym przez czarującą japońską kucharkę.
Yume, Pannierstrasse 55, Neukölln
Pierogi nie robią na nas specjalnego wrażenia, bo znamy je świetnie z naszej kuchni, ale te klasyczne japońskie, zajadane na ulicach Tokio, to zupełnie inna bajka. Pierożki gyoza są jednocześnie obsmażane i gotowane na parze. W małym, kiszkowatym barku, oblepionym stronami z mangi, robi się to w specjalnym parowniku połączonym z patelnią. Efekt jest taki, że delikatne, rozpływające się w ustach, elastyczne ciasto z jednej strony jest bardzo miękkie i delikatne, z drugiej – przyrumienione i chrupiące. Wybór farszów jest niewielki, ale ich smak – złożony i satysfakcjonujący zarówno mięsożerców, jak i mięsosceptyków: z kurczakiem lub z warzywami (porcja: 2,90 euro).
Thai Park, Preussenpark, Fehrbelliner Platz, Wilmersdorf
O tym miejscu dowiedziałam się z nieocenionego Stil in Berlin. Koniecznie zajrzyjcie na tego bloga – jego autorka regularnie i często publikuje recenzje nowych berlińskich restauracji, barów i kawiarni, a także wrzuca zapowiedzi wydarzeń, nie tylko kulinarnych. Thai Park to pagórkowate, rozległe, zielone tereny z dużą, odsłoniętą polaną. To właśnie na niej moszczą się codziennie (!) Tajki i inne babcie Azjatki z rozłożonymi słomianymi matami. W małych wózeczkach mają wszystko, co potrzebne do uruchomienia kuchni – miski i miseczki, papierowe ręczniki, patelnie i przenośne kuchenki. Sprawdźcie ich bogatą ofertę i zdecydujcie, co zjecie. To może być trudne, bo chciałoby się spróbować wszystkiego! Polecam wam smażone w całości ryby z Mekongu, najbardziej zasyfionej rzeki świata, tajską sałatkę z papai, wietnamskie naleśniki, dim sum wypchane aromatycznym mięsiwem, grillowane szaszłyki z owocami morza i japońskie ciasteczka. W tle czekają jeszcze babcie serwujące drinki i desery z tapioki!
Santa Maria, Oranienstrasse 170, Kreuzberg
Tex-mex w punkowym wydaniu na jednej z bardziej obleganych ulic Kreuzberga – Oranienstrasse. Warto zarezerwować na nią parę godzin, by sprawdzić wszystkie tutejsze kawiarnie, bary i vintage shopy. W Santa Maria zgrabne, malutkie, ale treściwe tortille popija się tequilą. Zamówcie koniecznie te z wołowiną albo z fermentowaną jalapeño (8 euro za trzy tortille). Burrito to już inny, większy kaliber, na silniejszy głód. Polecam to z hiszpańską kaszanką morcillą, jabłkiem i fenkułem (8,50 euro). Naprzeciwko od lat działa Luzia (Oranienstrasse 34) z piękną, przeszkloną witryną, w której można zasiąść z kieliszkiem w ręku i oglądać kolorowych mieszkańców dzielnicy.
I Due Forni, Schoenhauser Allee 12, Prenzlauer Berg
Pizza z punkowego pieca, świetna, chrupiąca i pozostawiająca miłe wspomnienia. Wiele z nich zostało zapisanych na tutejszych ścianach, a wśród ich autorów możecie rozpoznać artystów grających ska i punk. Wypiercingowani, niezwykle przystojni i szczupli Włosi w biegu podadzą wam pizzę, być może najlepszą, jaką w życiu jedliście. Starajcie się nie poddać szalonemu pędowi miejsca i przez moment skupcie uwagę na niezwykle wysokiej jakości składnikach oraz cieniutkim, wspaniałym cieście pizzy. Jeśli jednak traficie na koncert, trudno będzie wysiedzieć na miejscu.
Ora, Oranienstrasse 16, Kreuzberg
Najmodniejsza berlińska kawiarnia mieści się w dawnej aptece. Z rozmysłem zachowano farmaceutyczne utensylia i elementy oryginalnego wystroju. Efekt, co zaskakujące, bardziej przypomina paryskie bistro niż apteczną siermięgę. Jest intymnie, tajemniczo i powściągliwie. Rano można wpadać na śniadanie, wieczorem na drinka, zjecie tu batony musli, cynamonowe bułeczki, kanapki z pastrami.
Oak & Ice, Schoenhauser Allee 5, Prenzlauer Berg
Lodziarnia ze świetnymi sorbetami i z lodami mlecznymi, również w kanapkach i croissantach.
GDZIE JESZCZE WARTO COŚ ZJEŚĆ?
- Big Stuff Smoked BBQ, Eisenbahnstrasse 42/43, Kreuzberg – sycące głód i zmysły kanapki z długo pieczonym i wędzonym mięsem.
- Shiso Burger, Augustrasse 29, Neukölln – japońskie burgery w czarnych jak smoła bułkach.
- Chen Che, Rosenthaler Strasse 13, Mitte – kuchnia wietnamska w odświeżonym wydaniu.
- Monsieur Vuong, Alte Schoenhauser Strasse 46, Mitte – kultowe miejsce z wietnamskim jedzeniem, po które ustawiają się kolejki.
- Mercosy, Dresdener Strasse 11, Kreuzberg – bardzo dobry koreański bibimbap.
- Daluma, Weinbergsweg 3, Mitte – superfoods od śniadania po lunch.
- W-Der Imbiss, Kastanienallee 49, Prenzlauer Berg – mięciutkie i aromatyczne placki naan z włoskimi i meksykańskimi dodatkami. Przedziwne, ale przesmaczne!
- Klub Kitchen, Mulackstrasse 9, Mitte – zdrowo, lekko i oszczędnie.
- Burgermeister, Oberbaumstrasse 8, Kreuzberg – kultowa burgerownia pod stukoczącą kolejką historyczną trasą U1, łączącą Berlin Wschodni z Zachodnim.
- White Trash Fast Food, Am Flutgraben 2 – mroczny burger z ośmiornicy, krążki cebulowe i dużo piwa.
- Tandur Lasan, Kottbusser Damm 6, Kreuzberg – prawdziwa hinduska piekarnia. Spróbujcie placka z ziarnami sezamu i owczym serem. Niedaleko jest targ turecki na Maybachufer (otwarty we wtorki i w piątki), gdzie można dokupić smakołyki, a potem z tym łupem rzucić się na miękką zieleń nad malowniczym Landwehrkanal.
ZAKUPY SPOŻYWCZE - Rogacki, Wilmers Strasse 145/146 – delikatesy z możliwością zjedzenia na miejscu świetnych smażonych kiełbasek.
- KaDeWe – luksusowe delikatesy połączone z jedzeniem na miejscu. Warto wpaść na ostrygi!
- Kochhaus, Akazienstrasse 1 – restauracja, delikatesy i szkoła gotowania w jednym.