Tłumy rozchwytują chlebek puri, chaczapuri, chinkali i gruzińskie croissanty.
Sporo się zmieniło w okolicach Hal Mirowskich. Tłum kupujących jakby ten sam, ale coś tam ukrywa pod nosem, w dłoniach miętosi zatłuszczone papierowe torebki, a wzrok ma rozgorączkowany. Im bliżej miejsca, w którym kiedyś pływały Ryby z Ustki, tym więcej na ziemi okruszków. Na tyłach pierwszej z hal kryje się rozwiązanie tej zagadki – działa tu bowiem ormiańsko-gruzińska piekarnia, jedna z jedenastu należących do pochodzącego z Armenii Vigena Marukyana. Wszyscy walą tu na gorące i tłuściutkie chaczapuri.
Sercem piekarni jest wielki czerwony piec tondir, głęboki jak studnia, w którym wypieka się tradycyjny chlebek puri (3,50 zł). Czasami kolejka chętnych, by go zjeść, jest tak długa, że nie starcza dla wszystkich – i trzeba czekać na świeżą partię wypieków. Można wtedy podejrzeć, jak piekarz robi fikołki w sam środek pieca, żeby przykleić ciasto do jego ścian.
Prócz puri są jeszcze kwadratowe chaczapuri. Te, których próbowałam do tej pory, zarówno w Gruzji, jak i w gruzińskich restauracjach w Warszawie, nie były aż tak tłuste. Ale kiedy jest tłuszczyk, jest też więcej przyjemności, nie ma sensu się przed nią bronić. W ofercie jest szeroki wybór farszy – w środku chaczapuri, prócz klasycznego sera, znajdziecie ser ze szpinakiem, kurczaka z pieczarkami, ser z wołowiną, wieprzowinę czy szynkę z fasolą. Wszystkie wersje chaczapuri kosztują 8 złotych. Wielbiciele gruzińskich pierogów, czyli chinkali, ucieszą się z mrożonej wersji sprzedawanej na wagę. Nie sprawdziłam ceny, ale podejrzewam, że jest równie przyjazna jak innych produktów.
Stojąc w kolejce do kasy, sprawdźcie dokładnie ofertę schowaną w szklanej gablotce, bo są tu także słodkie croissanty. Tak je nazywają. Rzeczywiście kształtem przypominają nieco rogale, ale zdeptane i dość toporne; do francuskiej elegancji wiele im brakuje. Ciasto też do pierwowzoru nie przystaje, bo jest dokładnie takie samo jak w tutejszym chaczapuri. Nic to, nie ma się co czepiać, zwłaszcza że wypełnia je samo dobro: jabłka, gruszki, truskawki, banan z czekoladą, twaróg z rodzynkami; wszystkie kosztują 7 złotych.
Łatwo w tej piekarni się zakochać – i spotkać znajomych. Zwłaszcza, że Vigen Marukyan ma już osiem punktów w Warszawie. Odwiedziłam także ten przy Nowym Świecie. Ceny są tam o parę złotych wyższe, bo pewnie i czynsz jest o wiele wyższy, ale w menu dodatkowo znalazły się ormiański lamadżo, podobny do tureckiej pizzy lahmacun cienki placek z mielonym mięsem, oraz chaczapuri adżarskie (to w kształcie łódki z jajem pośrodku).
Piekarnia ormiańsko-gruzińska Marukyana
plac Mirowski 1, Hala Mirowska, lok. 111
Inne lokalizacje ormiańsko-gruzińskiej piekarni Marukyana
Warszawa:
- Nowy Świat 54/56
- Puławska 24A
- Baśniowa 1
- Garibaldiego 4 lok. 19
- KEN 49 lok. U5
- Kondratowicza 37
- Siedmiogrodzka 1 lok. U5
- Pełczyńskiego 14 lok. U7
- Zamieniecka 80 lok. 96
Pruszków, Niecała 4 lok. 8
Ożarów Mazowiecki, Poznańska 280 lok. 9
Legionowo, Piłsudskiego 8A
Nakarmiona Starecka jest również na Facebooku i Instagramie. Zapraszam!