Do Gruzji jechaliśmy odurzeni lekturą Mellerów i opiniami z serwisu Kaukaz.pl. Widziałam siebie w malowniczych górach z bawolim rogiem wypełnionym winem w jednej ręce i nabrzmiałym od rosołu cycem chinkali w drugiej. To miała być niekończąca się supra. Z fantazją i zapasem czasu, którego nikt nie przelicza na pieniądze, co najwyżej na przyjemności. Na miejscu okazało się, że za suprę się płaci.