Przemieszczanie się po Szwajcarii to atrakcja sama w sobie. Dziwnie to brzmi z naszej perspektywy. Bo czy transport może być atrakcyjny? Takie PKP stojące w polu, z opóźnieniami i gadającymi ludźmi w wagonie ciszy. Sexy? Ałć. Tymczasem z paru dni, które spędziłam w Szwajcarii, głównie zapamiętałam transport. Luksusowy, wygodny, równie ciekawy jak i same miejsca, do których mnie zabierał. Oto parę z połączeń szczególnie godnych rekomendacji. Spisuję je również dla siebie, by nie zatarły się gdzieś w odmętach niepamięci. Drobna uwaga na sam początek. Transport w Szwajcarii nie jest dla spóźnialskich. Tu wszystko działa punktualnie. Jak w szwajcarskim zegarku oczywiście.
Kolejka z Alpnachstadt na Pilatus
Najbardziej stroma kolejka zębata na świecie. Istne cacuszko o retro uroku. Można by się w niej rozsiąść… ale! Po drodze są takie widoki, że idzie nadwyrężyć szyję wypatrując kolejnego stada szwajcarskich krówek, urwiska czy przepaści. Przy niektórych serce mocniej bije, bo strome granie wydają się być nie do zdobycia.
Niezawodna szwajcarska inżynieria radzi sobie jednak z nimi z łatwością. Kolejka kończy swoją trasę na szczycie Pilatus, najwyższej góry Lucerny, na wysokości 2132 m n.p.m. Prócz tarasu widokowego znajduje się tu także tradycyjna restauracja z menu pełnym szwajcarskich klasyków. Polecam przyjemne i kojące kluseczki z jabłkiem, prażoną cebulką, serem i… ziemniakami. Danie, które wzruszy każde polskie ziemniaczane serce.
Rejs statkiem z Brienz do Interlaken
Pięknie odrestaurowany stary parowiec powoli sunie po turkusowej tafli. Trasa tego niespiesznego rejsu prowadzi wzdłuż długiego jeziora, z miejscowości Brienz na jego wschodnim wybrzeżu, do Interlaken na zachodnim. Brzegi jeziora ciasno otulają górskie zbocza. Warto wytężyć wzrok i poszukać zawieszonych w tej zielonej gęstwinie architektonicznych perełek. Po drodze widać bowiem nie tylko pensjonaty i hotele malowniczo położne na górskich stokach, lecz także urokliwe pałace, z których widok musi rozciągać się równie spektakularny. Prom odwiedza w trakcie rejsu parę mieścinek, a kończy swój rejs w Interlaken, w jednym z najbardziej znanych szwajcarskich kurortów, położonym pomiędzy jeziorami (stąd zresztą jego nazwa, dosłownie „między jeziorami”).
Z Interlaken można się wybrać w kolejne wycieczki. Nie tylko zresztą promem na drugie jezioro, lecz także pociągiem (skądinąd kolej wije się tu równie malowniczo, bo wzdłuż wybrzeża), lub kolejną kolejką linowo-szynową na szczyt góry Harder. To następna dość stroma i dostarczająca emocji trasa o średnim nachyleniu 64-stopni. Na szczycie – kiedy już nasycicie się widokiem górskich szczytów i leżących u ich stóp jezior i mieścin – zamówcie sobie dużą porcję fondue lub innych serowych przyjemności. W samym Interlaken koniecznie zaś wybierzcie się na spacer do małej wioski Unterseen u podnóża góry Harder. Do pięknego górskiego miasteczka z niską drewnianą zabudową.
Kolejka linowa na Schilthorn
Szczyt nieformalnie nazywany jest górą Jamesa Bonda, bo to właśnie tu nakręcono większość scen filmu „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” w 1969 roku. Nic więc dziwnego, że James Bond ma tu swoje prawdziwe sanktuarium. Prócz rozległej, bardzo interaktywnej wystawy, w trakcie zwiedzania której można poczuć się jak prawdziwy choć nieco już podstarzały agent, motyw 007 pojawia się wszędzie. Tak, również w toalecie. Nie zdziwcie się zatem, jeśli zamiast odgłosu spuszczanej wody usłyszycie świszczący dźwięk strzelaniny lub innej eksplozji.
Z filmowego motywu korzysta również obrotowa restauracja na szczycie Schilthorn, która literalnie obraca się wokół własnej osi (pełen obrót zajmuje jej zaledwie 45 minut). W trakcie popijania prosecco i chrupania placuszków ziemniaczanych rösti będzie więc okazja zobaczyć pełną panoramę gór nie ruszając się z miejsca. Tuż obok restauracji Piz Gloria znajduje się także punkt widokowy Skyline, z którego na wysokości 2970 m n.p.m. podziwiać można wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO szczyty Eiger, Mönch oraz Jungfrau. Nie większe wrażenie robi sama droga na szczyt Schilthorn, którą trzeba pokonać zmieniając aż czterokrotnie dyndające nad przepaściami górskie kolejki!
Pociąg Belle Epoque na linii Zweisimmen do Montreux
Prawdziwa romantyczna przygoda rodem z XIX powieści. Idealna na rocznicę lub inną miłosną okoliczność. Ja co prawda przeżyłam ją w babskim koleżeńskim gronie, ale i tak wszystkie czułyśmy się wyjątkowo i uroczyście. Trudno inaczej, kiedy podróżuje się luksusowym pociągiem w stylu Orient Express i mija równie luksusowy krajobraz. Ciężko więc było się zdecydować, czy podziwiać kunszt detali i innych elementów wystroju stylowego pociągu, czy skupić się na widokach, które można było oglądać przez ogromne okna wagonu. Przy takim poziomie obfitości przedziały drugiej klasy różnią się już tylko detalami z tymi pierwszej. Na którąkolwiek się zdecydujecie – ręczę, że będzie wyjątkowo.
***
Na stronie Swiss Travel System znajdziecie więcej informacji o dostępnym transporcie w Szwajcarii. Polecam zdecydować się na któryś z karnetów oferowanych przez STS, bo to rzeczywiście najlepszy i najtańszy sposób na aktywne korzystanie z uroków Szwajcarii.
***
Za podróż pełną przygód i niekończących się miłych niespodzianek, wzruszeń i adrenaliny dziękuję całej bandzie wspaniałych kobiet: Karolinie Charlize Mystery, Ani Strawberries From Poland, Monice Little Hungry Lady, a przede wszystkim Madame Edith i najlepszej przewodniczce po szwajcarskiej krainie Marcie Piechocie. Oddzielne podziękowania ślę w stronę szczodrych organizatorów wyprawy: Switzerland Tourism.