Jesienne nowości od Buchmanna nie tylko dla roślinożerców – także dla tych, którzy do tej pory traktowali warzywa jako dodatek do kotleta.
Jeszcze do niedawna sama należałam do tej drugiej grupy, moja piramida pokarmowa przecież stała na głowie. Potrafiłam zjeść mięsny posiłek trzy razy dziennie, a w lodówce miałam zawsze zapas kabanosów. Ponad rok temu musiałam się jednak zabrać do porządków w moich kiszkach, o czym pisałam dla „Wysokich Obcasów”. Z rozsądku i w trosce o zdrowie zaczęłam jadać więcej roślin. Dzisiaj poza nimi od czasu do czasu sięgam po ryby i jajka, ale również coraz rzadziej. Jestem zatem żywo zainteresowana pomysłami na przygotowanie warzyw, żeby nie popaść w nudę i mieć z posiłków jakąś frajdę. Wśród jesiennych nowości książkowych znalazłam dwie, które, mam nadzieję, dostarczą mi inspiracji na dłużej.
David Bez, „Bowllove. Zdrowe i odżywcze miski pełne smaku”
Miskomania gości nie tylko na Instagramie, lecz także, coraz częściej, na stołach krajowej gastronomii. Buddha bowle, czyli kolorowe mozaiki warzyw, ziaren i zbóż, można zjeść w Vegelabbie, poke bowle, inspirowane kuchnią hawajską łączącą surowe ryby z ryżem i warzywami, w Raju w klubie Niebo, a smoothie bowle, owocowe musy z misterną dekoracją z superfoods, choćby w Juice Press People w Warszawie.
David Bez swoich misek nie nazywa jakoś specjalnie, komponuje je jednak w myśl jednej zasady – jak najwięcej warzyw, jak najmniej węglowodanów. Jarmuż z awokado podany na marchewkowym kremie czy może ryż z kalafiora z daktylami i granatem? Zawartość misek to zatem zwiastun kolejnego trendu: będziemy jeść coraz mniej mięsa. Oczywiście pojawia się ono w przepisach w „Bowllove”, ale w niewielkich ilościach.
Połowę miski stanowią warzywa, 20% kasze, drugie 20% białka – często również pochodzenia roślinnego, jak strączki czy tofu, wreszcie różne sosy i posypki, które dodają daniu smaku i różnicują jego teksturę.
Książka ma dwa rozdziały – w pierwszym znajdziemy przepisy na zupo-sałatki, czyli gorące, mokre dania z mnóstwem kolorowych, zdrowych składników, w drugiej części suche kompozycje, nie mniej kolorowe, ale pozbawione bulionów czy bazowych płynów. David Bez podaje warzywa w nowy sposób – w piętrowej, ale prostej konstrukcji.
Zachwyceni będą zarówno ci, którzy do tej pory jadali warzywa w formie skromnego dodatku do kotleta, ale z rozsądku chcieliby więcej, jak i ci, którzy dobrze je znają i szukają nowych sposobów na ich podanie. To wreszcie pozycja dla tych, którzy mają problemy z trawieniem większej ilości błonnika – sam pomysł zmiksowania części warzyw na kolorową bazę miski zwiększa ich strawność.
Sophie Manolas, „Superfood, czyli jak leczyć się jedzeniem”
Wiedzę na temat dobroczynnego wpływu diety roślinnej na zdrowie wciąż można nazywać tajemną, tymczasem jest coraz więcej dowodów, również naukowych, że może być skuteczniejsza od leków. Autorka książki „Superfood, czyli jak leczyć się jedzeniem”, Sophie Manolas, wie, o czym pisze. Sama wyleczyła nie tylko siebie, lecz także, jako dietetyk kliniczny, wielu swoich pacjentów – wyłącznie za pomocą warzyw.
W swojej książce przedstawia zarówno modne rośliny, takie jak hipsterski jarmuż, jak i zupełnie opatrzoną i mało seksowną czerwoną paprykę. Na wszystkie jednak znajduje ciekawe i bardzo smakowite sposoby. Mnie w oko wpadł japoński dressing marchewkowo-imbirowy, który najzwyklejszą sałatkę zamienia w egzotyczną przygodę, oraz grillowany ananas z chili i limonką.
W książce Sophie Manolas znalazłam też sposób na brokuły, jedne z najzdrowszych warzyw świata – detoksykują, dostarczają składników odżywczych, łagodzą alergie i poprawiają trawienie. To wszystko prawda, ale strasznie szybko się nudzą! Liczę więc, że patenty Sophie, by je piec i podawać z sosem na bazie sezamowej pasty tahini, pozwolą mi się nimi cieszyć. Dzięki Sophie nabrałam również ochoty na znielubioną gorzką brukselkę. Podobno wystarczy ją upiec z odrobiną miodu – i już nie smakuje tak zdrowo jak zawsze, chociaż wciąż obniża zły cholesterol i działa antynowotworowo.