Torcik Nakarmionej Stareckiej łączy w sobie bajeczną fantazję z ponadczasowym retro szykiem. Zarówno cukierniczego rzemiosła jak i samego Hotelu Bristol. Wygląd deseru nawiązuje do secesyjnej architektury budynku oraz czasów, w których powstała ta perła secesji. Otwarcie hotelu na początku XX wieku zbiegło się w czasie z modą na niezwykle wybujały styl dekorowania wypieków.
Maksymalizm w cukiernictwie wraca obecnie w wielkim stylu. Praca nad torcikiem była dla mnie okazją, by sięgnąć do czasów podobnego beztroskiego rozmachu w życiu towarzyskim stolicy, a Hotel Bristol odegrał w nim kluczową rolę. Był miejscem spotkań warszawskiej bohemy, dla której intelektualną rozrywką było puszczanie wodzy fantazji. Ja dzięki temu mogłam spełnić także swoje marzenie o deserze totalnym, który pomieści w sobie wszystkie najskrytsze pragnienia o niekończącej się przyjemności.
Słodki różowy Torcik Nakarmionej Stareckiej skrywa zaskakujące wnętrze, pełne kontrastów i sprzeczności. Z jednej strony delikatny niewinny róż – ten na wierzchu i w postaci domowej konfitury malinowej w środku, z drugiej – rozpusta i szaleństwo. Kuszący środek tego słodkiego arcydzieła wypełnia połączenie gorzkiej i białej czekolady, chrupiącej prażynki z delikatnym musem szampańskim w upojnym połączeniu z brandy. Takim deserem przełamującym wszystkie konwenanse, łączącym ponadczasową elegancję z dekadencją, można rozpocząć długie leniwe popołudnie przy kieliszku szampana czy filiżance ulubionej herbaty.
Torcik dostępny jest co tydzień, od wtorku do czwartku,
w Café Bristol przy ul. Krakowskie Przedmieście 42/44