Jagodzianki. Słodka bułka nadziewana jagodami. Sentymentalny symbol końca roku szkolnego i początku wakacji. A dla cukierników? Nadchodzących wielkich emocji wśród klientów i wytężonej pracy. Narastające od kilku lat zamieszanie wokół jagodzianek nie dla wszystkich jest zrozumiałe. Skąd tyle emocji – pytają mnie niektórzy czytelnicy. Ano stąd, że mamy do czynienia z jagodową rewolucją.
To już nie te same suche buły z jagodowym kisielem na bazie mrożonych jagód zagęszczonych skrobią ziemniaczaną jakie niektórzy mogą pamiętać z lat 90. Oczywiście i takie się wciąż trafiają. Przeciętne wyroby przemysłowego wypieku. Dalej można je znaleźć w sieciowych tanich piekarniach. Doczekały się jednak konkurencji. Podobnie jak przemysłowe pieczywo dla którego jest już od jakiegoś czasu alternatywa w postaci dopracowanych chlebów na prawdziwej mące i prawdziwym zakwasie. Nowe jagodzianki to porządne ciasto drożdżowe na maśle z hojną ilością świeżych jagód w środku.
Małe piekarnie i cukiernie, często prowadzone przez pasjonatów, stawiają na wysoką jakość produktów jak i staranne rzemiosło. I z roku na rok prześcigają się w ulepszaniu drożdżówki z jagodami.
Quo vadis jagodzianki?
I tak jagodzianki zmierzają od paru lat w podobnym kierunku co pączki. Zmienia się ich jakość i proporcje, a główna tendencja jest taka, że ciasta coraz bardziej ubywa na rzecz obfitego jagodowego farszu. Nie brakuje smakoszy, którzy za punkt honoru stawiają sobie spróbowanie wszystkich jagodziankowych faworytów w sezonie. Tworzą mapy cukierni, metodycznie odwiedzają jedną po drugiej, by znaleźć najlepszą, najbardziej obfitą w jagody jagodziankę. Powstają plebiscyty, zestawienia i rankingi, na temat jagodzianek rozpisuje się już prasa, nawet ta poświęcona ubraniom. Moda na jagodzianki rozkręca się na dobre.
Dla cukierni to czas zarobku. Szał na jagodzianki wypełnił moment wakacyjnego przestoju jaki do niedawna odnotowywały. Szczyt sezonu na jagody przypada na lipiec, miesiąc urlopowy, a w dodatku pozbawiony litery „r”, zatem średnio obfitujący w śluby i zamówienia na słodki catering. Jagodzianki idealnie wypełniają moment pomiędzy cukierniczymi szczytami sezonu.
Ale towarzyszą im wielkie emocje. Cukiernicy z małych rzemieślniczych punktów opowiadają mi o pretensjach niektórych klientów, którym nie udało się zdążyć na wymarzony wypiek. Jagodzianki wyprzedały się przed ich przyjściem. Zdarzają się więc pretensje – że za mało, że za krótko, że za wolno. Warto zatem pamiętać, że najlepsze jagodzianki powstają z reguły w małych kameralnych miejscach z ograniczonymi możliwościami produkcyjnymi. Nowe jagodzianki to nie fast food. Jeżeli szukamy rzemieślniczych wypieków to uszanujmy specyfikę pracy tego typu miejsc.
Do rzeczy: gdzie zjadłam najlepsze jagodzianki???
I ja co roku ruszam w poszukiwania jagodzianki doskonałej i przyczyniam się tym samym do nakręcania ogólnej jagodowej fiksacji. W tym roku poprosiłam o pomoc w degustacji moje koleżanki i w ramach nieformalnego Klubu Wielkiej Jagody odwiedziłyśmy parę stołecznych cukierni.
Największe wrażenie zrobiła na mnie jagodzianka z cukierni Ciastko Z Dziurką przy ulicy Wilczej. Nie zjadłam już potem lepszej! Dla mnie to tegoroczny numer jeden. Idealnie krągła, maślana i ciężka od wysypujących się ze środka świeżych jagód. Jest w dwóch wariantach – z lukrem lub bez na obfitej piętrzącej się maślanej kruszonce.
To jest taka nieco lepsza wersja mojej corocznej faworytki jaką jest jagodzianka z cukierni Cukier Puder przy ulicy Noakowskiego. A ta skądinąd nie zawiodła mnie i w tym roku. Mam do niej wielką słabość.
Podobnie jak do jagodzianek sprzedawanych na wagę przy Hali Mirowskiej. Pisałam o nich wiele razy, są jak małe drożdżowe obłoczki pękate od świeżych jagód. W tym roku kosztowały 55 zł za kilogram, co w przeliczeniu na jedną jagodziankę było wydatkiem około 5-6 złotych. Bardzo przystępnie! Ceny w tym roku były bardzo rozstrzelone. Dzięki Wam, moim czytelnikom wiem, że wahały się od 4 do 23 złotych. Więcej na ten temat mówiłam w wywiadzie dla Noizz.
Wielką przyjemnością było też dla mnie odkrycie jagodzianek z nowej weekendowej cukierni Tadam na warszawskiej Pradze przy ulicy Jagielońskiej 14. To malutka rodzinna manufaktura na warszawskiej Pradze, w której jagodzianki można było zamówić tylko na weekend, uprzednio je rezerwując (np. przez FB cukierni). W pozostałe dni Maks Szostak, główny i w zasadzie jedyny cukiernik na miejscu, pracuje na etacie w… banku.
Jego jagodzianki są emblematyczne dla progresu jaki poczynił ten wypiek w czasie. To jagodzianki finezyjne i wyrafinowane. Delikatne maślane ciasto z dodatkiem wanilii, chrupiąca kruszonka z cytrynowym lukrem oraz jagody z dodatkiem skórki z cytryny. Zaskakujące połączenia a jakie trafione! Ja przepadłam dla tej cytrynowej wersji (jest jeszcze klasyczna i z pieprzem timut). Przyjrzyjcie się im uważnie, bo to wyraźne zwiastuny jagodziankowej przyszłości, wyrafinowane wypieki wytyczające kolejny kierunek jagodowej rewolucji.
Parę takich wyrafinowanych dodatków w tegorocznych jagodziankach pojawiło się też w innych cukierniach. U Moniki Waleckiej, czyli w żoliborskiej piekarni Cała W Mące, był to dodatek tonki, czyli małej fasolki z rośliny bobowatych o hipnotyzującym aromacie wanilii, migdałów i karmelu, a w nowej pięknej kawiarni Panna na stołecznym Mokotowie – wanilia i paalone masło w cieście. Jagodzianka z Panny to tegoroczna debiutantka na jagodowym rynku. W porównaniu z doświadczonymi graczami wypadła nader korzystnie. Poniżej znajdziecie zdjęcia z tej kawiarni, ma bardzo szykowne wnętrze, w którym przesiaduje się z przyjemnością.
Z wielką radością wbiłam też pierwszy raz zęby w jagodzianki z żoliborskiej kawiarni Doza, pełne jagód i maślanej idealnej kruszonki. A także szczerze się bawiłam jedząc jagodzianki z piekarni Chlebotwórcy na Bemowie. Bo prócz multum świeżych jagód miały w sobie tyle jagodowego soku, że ślad po nim utrzymał się zapewne jeszcze długo na pewnym chodniku… przed kościołem.
Pierwszy raz próbowałam też wypieków z piekarni Picador. Nie przypominały klasycznych jagodzianek zupełnie, raczej drożdżowe ciasto przekładane jagodowym dżemem, ale po takie słodkie wypieki chętnie jeszcze wrócę. Zwłaszcza, że prócz dodatku jagód było tam do wyboru jeszcze wiele owocków w drożdżowym puszystym cieście.
Jagodziankowe wtopy
O tym, że jagodzianki nie mogą być za słodkie przekonałam się odwiedzając starą cukiernię Olczak i syn, którą lubię za fenomenalne mini eklerki. Tamtejsze jagodzianki okazały się suchym ulepkiem. Było więcej rozczarowań, o których nie będę się rozpisywać, bo wiadomo że jagodzianki to skompilowana materia, raz wyjdą a raz nie. Napisze tylko, że na jagodzianki do bielańskiego Deja i w praskiej Żonie Krawca nie wrócę raczej w pierwszej kolejności. A już na pewno dwa razy się zastanowię, nim wejdę do piekarni Chaud Pain. Bardzo suche i biedne były to wypieki, chociaż jak donosi „miasto” wegańskie wcielenie jagodzianek spod tego adresu jest podobno o wiele bardziej satysfakcjonujące.
Przy okazji – w temacie roślinnych wypieków to cukiernia Baja jest dla mnie bezkonkurencyjna. Miałam przyjemność prowadzić jagodziankowego lajwa z jej założycielkami, sprawdźcie koniecznie co na temat wegańskich wypieków mają do powiedzenia Krysia i Hania.
- To co zachwyca mnie niezmiennie to różnorodność w ofercie jagodzianek. Trudno o dwie takie same. Różnią się formą, ciastem, wszystkim zresztą, bo wypiek to nader skomplikowany i afiszujący styl, talent i doświadczenie konkretnego cukiernika czy piekarza. Cieszmy się zatem ów różnorodnością i szukajmy swoich własnych jagodziankowych preferencji.
Najbardziej dosłownie doświadczyłam tego podczas degustacji trójmiejskich jagodzianek w ramach obrad plebiscytu zorganizowanego przez Gazetę Wyborczą. Na stole znalazło się 16 jagodzianek tworzących prawdziwe różnorodne pachnące masłem uniwersum. Więcej o tym pisała Małgosia Muraszko, organizatorka wydarzenia, na łamach trójmiejskiej Wyborczej.
2 lipca na oficjalne święto jagodzianki?
Nie ustaję w mojej jagodowej misji dyplomatycznej, by szerzyć ideę ustanowienia oficjalnego święta jagodzianki. W tym roku odwiedziłam parę stacji radiowych w tej sprawie (m.in. radio Nowy Świat i Chilli Zet – dziękuję za gościnę!).
Święto jagodzianki ma już swoja potencjalną datę w kalendarzu. Na 2 lipca przypada przecież święto Matki Boskiej Jagodnej. Można by je poprzedzać jakąś konkretną jagodową prognozą pogody. Dziwię się, że nie wpadł na to jeszcze nasz rodzimy Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej, instytucja finansowana ze środków publicznych i własnej działalności jaką jest sprzedaż m.in. prognoz pogody. Dlaczego jeszcze nie ma tam zespołu typującego jagodowy sezon? Pisałam o tym już w artykule dla Wysokich Obcasów.
- Sporządźmy mapę Polski, gdzie prócz zapowiadanych wyżów i niżów, zza chmurki będą wychylać się pierwsze jagodowe wypieki. Znajdźmy pierwszy owoc, zmierzmy mu obwód w pasie i pokażmy go w telewizji. Tak bardzo brakuje w niej rzetelnych i poważnych informacji.
Tymczasem zapraszam do posłuchania mojego podcastu „Z pełnymi ustami”, którego pierwszy odcinek, a jakże, poświęcony jest jagodziankom. Moimi gościniami są praktyczki i teoretyczki wypieku. Magda Wawrzaszek, która w zeszłym roku ulepiła około 3 tys. jagodzianek pod szyldem cukierni Cukier w Cukrze. Były to zdecydowane faworytki zeszłorocznych plebiscytów na najlepsze jagodzianki w Warszawie. I Tosia Kolo, znana w sieci jako Tocha Brocha, autorka popularnego przepisu na Jagodzianki Gucci. Więcej o moim podcaście pisał Press.
Można nas słuchać na Tidal, Spotify, Amazon, Google i Apple.
Pamiętajcie, życie jest za krótkie na złe jedzenie
Warto je przeżyć z pełnymi ustami!
Do usłyszenia.