Ziemniaki w mundurkach, czy to z wody czy z piekarnika, to najprostszy sposób na bankiet dla większej ilości osób. Nie trzeba ich obierać. Ufff. Zamiast stać nad kubłem z obieraczką można się w tym czasie wyszykować. Skórka zresztą zdrowa. Ma dużo błonnika i związków mineralnych. Trzeba naszykować tylko dodatki. Oczywiście, że taki ciepły parujący ziemniak wystarczająco dobrze smakuje już z masłem i solą. Ale można się pokusić o większe atrakcje dla zaproszonych.
Amerykanka Alison Roman w swojej książce kucharskiej „Nothing fancy”, czyli w tłumaczeniu na polski „Nic nadzwyczajnego” proponuje wręcz „Baked potato bar”, czyli bar w którym nie leją się drinki, ale efektownie strzela ziemniaczana skórka. Ona swoje ziemniaki podaje z kawiorem, kwaśną śmietaną i szczypiorkiem.
Moje najskrytsze kulinarne fantazje mają jednak swój początek w czasach transformacji. Kiedy pojawia się pierwszy fast food z amerykańskich filmów. I ten spolszczony w tamtych czasach „kolesław”, mający przecież swoje początki w Ameryce, a bardziej w kuchni niderlandzkich imigrantów, założycieli stanu Nowy Jork, proponuję Państwu do pieczonych w całości ziemniaków, jako pretekst do opowiedzenia sobie ziemniaczanej historii każdej i każdego z nas.
****
Przeczytaliście Państwo fragment mojego kulinarnego felietonu dla Wysokich Obcasów, który ukazał się na łamach tygodnika 01.04.2023. Całość przeczytacie tutaj. Autorką zdjęć jest Natalia Kapsa.
Ziemniaki w mundurkach i z „kolesławem”
(6 porcji)
- 6 dużych ziemniaków między (około 250 g sztuka)
- 120 g czerwonej kapusty
- 80 g białej kapusty
- 100 g marchewki
- duży pęczek natki pietruszki
- 1 łyżka musztardy dijon
- 1 łyżka musztardy francuskiej z ziarnami gorczycy
- 4 łyżki majonezu
- 1 łyżka białego octu winnego
- 2 łyżki miodu
- olej do pieczenia
Piekarnik rozgrzewamy do 220 stopni. Ziemniaki nakłuwamy widelcem i smarujemy olejem. Pieczemy około 50 minut. Od razu zabieramy się za „kolesława”. Zaczynamy od szatkowania czerwonej i białej kapusty, marchewki obieramy i kroimy w cienkie paseczki. Natkę siekamy ale bez ortodoksji. Robimy sos. Łączymy obie musztardy, majonez, ocet i miód. Mieszamy i łączymy z warzywami. Odstawiamy surówkę na 20 minut do lodówki, żeby się przegryzła. Idziemy się malować, wybierać sukienkę do lambady, i wracamy do kuchni, by odebrać upieczone ziemniaki z piekarnika. Możemy je od razu przeciąć na pół i lekko w środku posolić, lub zostawić wszystko gościom. Wybieramy najładniejsze patery i wyciągamy rodowe srebra na ziemniaki, podajemy sól, masło i „kolesława”. Uśmiechamy się do siebie.
Korzystasz z moich przepisów? Oznacz mnie na zdjęciu, będzie mi miło zajrzeć do Twojej kuchni.
Szukasz przepisów, rekomendacji i pomysłów, jak delektować się życiem? Zajrzyj na moje profile społecznościowe. Nakarmiona Starecka to instagram, facebook i podcast „Z pełnymi ustami” do słuchania na Spotify, Tidal i Apple Podcasts. Nowe odcinki w każdą niedzielę, a w nich spotkania z gośćmi przy deserach.
Życie jest za krótkie na złe jedzenie i warto je przeżyć z pełnymi ustami!