Pierwszy cynk dostałam z podziemia. Pewien znajomy szef kuchni zdradził mi adres kulinarnego domu schadzek, w którym grzeszył po dwakroć – zapijał się tam niewyobrażalnym wyborem piw rzemieślniczych, a kiedy chmiel podrażnił jego żołądek, opychał się specjałami tamtejszej kuchni. Jak twierdził: była to prawdziwa, autentyczna kuchnia nepalska.
Od razu zapragnęłam rozgryźć ten ciekawy koncept łączący multitap z restauracją tajsko-nepalską. Popędziłam na Twardą, by odszukać lokal ukryty w piwnicach… Polskiego Związku Wędkarstwa. Po obejrzeniu galerii zdjęć rybich trofeów, którymi obwieszono parter budynku, i pokonaniu schodów w dół moim oczom ukazał się niepozorny lokal w studenckim klimacie. Szybko okazało się, że oferta Chmielarni i dla mnie jest kusząca, zachodziłam więc do tego przybytku od czasu do czasu, nie bacząc na to, że było mi kompletnie nie po drodze.
Dlatego fakt, że kolejna Chmielarnia otwiera się bliżej, bo na miejscu restauracji Venezia, włoskiej świątyni kiczu Magdy G., ucieszył mnie ogromnie. Kuchnia nepalska ta sama, miejsca za to o wiele więcej.
Lokal ciągnący się przez cztery kolejne otwarte przestrzenie w przeciwieństwie do tego przy Twardej ma nieco więcej charakteru i mniej przypadkowych elementów wystroju, choć zdarzają się tu studenckie niechlujstwa i niedoróbki, a klimat wciąż jest rubaszno-pubowy. Przymknijmy jednak na to oko i siądźmy przy barze, by wybrać coś z bogatej oferty piw. Chwila się przyda, bo jeśli nie macie rezerwacji, możecie czekać na stolik.
Repertuar na kranach zmienia się często, do wyboru jest około 40 rodzajów polskich i zagranicznych piw rzemieślniczych. Czasami na browar skusi się po zamknięciu kuchni któryś z nepalskich kucharzy. Nie wiem, ilu ich dokładnie jest, za każdym razem wychodzą gęsiego, a że są do siebie podobni, bo zapewne spokrewnieni, ich korowód zdaje się nie mieć końca. Bez względu na to, jaką chmielową niespodziankę zafundują im dowcipni barmani, każdą gorycz są w stanie przełknąć z niegasnącym uśmiechem.
Przy barze jednak nie kończcie – jeśli zwolni się stolik, koniecznie zamówcie jakieś nepalskie danie z długiej karty. Zacznijcie ucztę od polecanych do piwa delikatnych, rozpływających się w ustach pierożków z warzywami lub krewetkami (24 zł) albo przystawki z pieca tandoor, na przykład soczystego i aromatycznego kurczaka tikka, marynowanego w jogurcie (24 zł).
Kuchnia nepalska ma także wiele wegetariańskich dań. Najczęściej zamawiam miękki serek paneer z dodatkiem liści kozieradki, podany w gęstym, słodkawym sosie (28 zł).
Zdradzę wam, skoro ustaliliśmy już na początku, że w Chmielarni się grzeszy, że najczęściej moją ofiarą pada w niej niewinny baranek. Tutejsze dania z jagnięciną to rozkosz dla lubujących się w baranim wiaterku kulinarnych dewiantów.
Spośród siedmiu dań z tym mięsem zwykle wybieram bardzo ostrą jagnięcinę vindaloo (32 zł), delikatną jagnięcinę korma w sosie z orzechów nerkowca (32 zł) oraz jagnięcinę Katmandu z jajkami i ze świeżym imbirem w gęstym, głębokim w smaku purée z cebuli i pomidorów (35 zł, na zdjęciu).
Do kompletu zamawiam któryś z aromatycznych tradycyjnych placków – papadamas z ciecierzycy, roti lub parantha z mąki razowej albo pszenny naan. W karcie jest o wiele więcej przysmaków z drobiem, warzywami, owocami morza i rybami, bo lista pozycji kończy się na numerze… 94. Jest więc w czym wybierać, jak grzeszyć i po co wracać po wielokroć. Ja czynię to z nieustającą, nałogową przyjemnością.
Obok karty głównej w godzinach 11-16 obowiązuje bardzo korzystna oferta lunchowa. W cenie 19 zł (wege), 21 zł (kurczak i ryba) zjecie danie główne z naanem, ryżem lub plackiem roti w cenie.
Chmielarnia
ul. Marszałkowska 10/16 (lub ul. Twarda 42)
Warszawa
godziny otwarcia: pon.-czw. 11-24, pt. 11-2, sob. 12-2, niedz. 12-24