Rrriba – mówi Martin Gimenez Castro, z argentyńska obracając literę „r” na języku. Opowiadając o swoim nowym lokalu, jego pomysłodawca i szef kuchni co chwilę wpada w wibracje – bo nie dość, że „rrriba”, to jeszcze „surrrowa”. Przy ulicy Twardej, w apartamentowcu Cosmopolitan reklamowanym przez ślicznego Jimka Dębskiego, powstało pierwsze w Polsce miejsce specjalizujące się w klasycznym daniu z Ameryki Południowej, ceviche – wyfiletowanej, posiekanej surowej rybie marynowanej słonym sokiem z cytryny z kolendrą, chili i cebulą.
Skąd Martin bierze ten deficytowy towar? Z Włoch i Chorwacji. Jak zapewnia szef kuchni Ceviche Baru oraz restauracji Salto, dostawy są trzy razy w tygodniu. Tylko morskie ryby, z karpia taki cymes się nie uda.
Próbuję dwóch z dziesięciu propozycji ceviche (porcje są wielkości przekąski, a ceny wahają się od 28 zł za łososia do 38 zł za przegrzebka i tuńczyka) – kulbina z yuzu, tajską bazylią, cebulą i japońską przyprawą togarashi (corvina, 36 zł), konkretnej, sprężystej, mocnej ryby, oraz przegrzebka ze zredukowanym sosem sojowym, z wakame, tapenadą i imbirem (vieiras, 38 zł), którego słodycz umiejętnie podkręcono mocnymi akcentami dodatków. Do ceviche podawane są nachos i batat na zimno (w komplecie), uspokajające na moment wierzgający smak dodanej do ceviche cebuli. Próbuję jeszcze przaśnego pieroga z duszonym mięsem z jalapeño i kuminem, czyli empanadas (8 zł) – ciasto nie jest tak finezyjne jak subtelne emanacje surowych ryb, a farsz, choć smakowity, okazuje się odrobinę za słony.
Nie jem więcej, bo czujnie patrzy na mnie Diego Maradona. Na jego portrecie, właściwie cieniu odciśniętym jak po wybuchu atomowym na tylnej ścianie otwartej kuchni Ceviche Baru, można dostrzec rysy z czasów chwały i młodości. Ale ja wiem, jak teraz wygląda Diego. Jego karykaturalnie opasłe ciało przygniatało mnie z ekranu podczas seansu najnowszego filmu Paolo Sorrentino „Młodość”. Zapadałam się w liczne fałdy brzucha Maradony oraz nudę, bo obraz nie miał nic z „Wielkiego piękna”.
By nie iść w ślady sławnego piłkarza, proszę o rachunek. Zresztą menu Ceviche Baru oferuje niewiele więcej (jeszcze dwie zupy i dwie sałatki). Liczniejsza jest reprezentacja drinków (przygotowanych przez Tomka Roehra), którym roztańczonej mocy dodaje pisco i cachaça; można między innymi wypić zdrowie Diego, zamawiając Maradona Martini (pisco, kahlúa, kawa, syrop z nasion kolendry i czerwonego pieprzu, 28 zł). Z pewnością łatwo wpaść w rytm: przekąska, drink i znów drink, przekąska, zwłaszcza kiedy grać tu będzie didżej, ale za ścianą czekają inne przyjemności. Na parterze Cosmopolitana otworzyła się też herbaciarnia Odette, amerykańska restauracja Benihana specjalizująca się w teppanyaki, śmierdząca wspaniałymi serami La Fromagerie, zdrowy i nowoczesny City SAM ze świetnymi lunchami (również na wynos) i pieczywem znanym z Powiśla, nie wspominając o Kieliszkach przy Próżnej i Czekoladowym przy ulicy Bagno. Przyda mi się więcej zdrowia, niż ma Maradona.
Ceviche Bar
ul. Twarda 4, Warszawa