To był babski, zimowy wypad. Cztery wygłodniałe pannice postanowiły posilić się po tajsku. Wybór padł na ulokowaną w centrum restaurację Silk & Spicy.
Wnętrze było również babskie. Tu złotko, tu koroneczki, tu gustowna poduszeczka z chwościkiem. Zresztą przy stoliku obok odchodziły damskie ploteczki.
Pracujący za barem Silk & Spicy panowie rozdawali uśmiechy, a po chwili pojawiła się przemiła pani. Jak się później okazało – pracowały tu same przeurocze panie. Ale do restauracji nie chadza się ze względu na miły serwis, ale na smaczne jedzenie. Co zamówiłyśmy?
Agata wybrała zupę pho z krewetkami (29 zł)
Diana skosztowała makaronu udon z wołowiną (36 zł)
Kamila skusiła się na pad thai z krewetkami (39 zł)
Jako przedstawicielka mięsożerców honorowo wybrałam wołowinę w sosie sezamowo-czosnkowym (39 zł)
Kamila skusiła się nawet na wodę w wydaniu glamour – 11 zł…
Konsumpcji w Silk & Spicy towarzyszyły irytujące piosenki świąteczne w wykonaniu polskich, niedoszłych artystów. Niepokoiły również wycięte z marchewki różyczki, przybranie talerza. Niestety marchewki nie udało się domyć i jej rant był po prostu brudny.
Ale smacznie było, a jakże. Poprawnie, ale… nudno, banalnie i bez zaskoczenia. Agata lepsze pho jada w Pho na Chmielnej, a ja wolę wołowinę w Co Tu na tyłach NŚ. I nie było by w tym nic zdrożnego, gdyby nie cena. Jeśli już tyle wpompowuje się pieniędzy w wystrój i obsługę, a trochę pieniędzy próbuje wyciągnąć z kieszeni klienta, należało by sprawić mu przyjemność jakimś smakowym fajerwerkiem, a nie podawać dania o jakości z azjatyckiej budki. A może w tym miejscu ma tylko zaskakiwać połączenie tajskich makaronów z sushi, które też jest w karcie?
DLA KOGO?
Panie lubiące przepych będą zachwycone. Kicz w jadalnej wersji, kontrolowany.
NA JAKĄ OKAZJĘ?
Najlepiej biznesową. I niech płaci wasz kontrahent.
ILE KASY?
Lekko powyżej średniej warszawskiej – za zupy zapłacimy od 12 do 30 zł, za makarony od 25 do 40 zł, za dania mięsne od 35 do 48 zł.
Silk & Spicy
ul. Żurawia 16/20
Warszawa