Po bajkową ceramikę, zielone sery, śliwkową rakiję i pstrągi z patelni z widokiem na górskie szczyty Bułgarii.
Z Sofii to zaledwie dwie godziny jazdy samochodem. Przy okazji zwiedzania stolicy kraju warto więc parę dni przeznaczyć na wypad w góry i poznanie ulubionej weekendowej destynacji mieszkańców Sofii. Już sama droga obfituje w widoki, lepiej jej nie przesypiać. W okolicach miasta Łowecz leżą trzy mniejsze miasteczka, które chcę wam szczególnie polecić.
Trojan
Słynie z pięknej ceramiki, trzeciego co do wielkości monasteru w Bułgarii i śliwkowej rakii. Dla mnie najważniejszym pretekstem do odwiedzenia tego miasteczka były przede wszystkim bajecznie kolorowe gliniane skorupki. Tradycyjna ceramika jest wciąż w Bułgarii bardzo popularna, używa się jej w większości domów i restauracji. Nęci kolorami i przyjemnymi dla oka przysadzistymi, pękatymi kształtami. W dodatku jest śmiesznie tania, ceny miseczek zaczynają się już od pięciu złotych. Można więc spokojnie skompletować z nich prawdziwie weselne zastawy. Mnie najbardziej przydały się duże salaterki. Nie mogę się doczekać, kiedy będę w nich podawać sałaty. W waszych bagażach prócz ceramiki koniecznie powinna się znaleźć miejscowa rakija. Jest niezwykle aromatyczna i pomocna w trawieniu tutejszego mięsiwa.
Ribaritsa
Główna ulica miasteczka to właściwie szlak prowadzący przez lokalne restauracje specjalizujące się w pstrągach z patelni. Które wybrać? Jak zawsze te oblegane przez miejscowych. Przed zamówieniem warto im też pozaglądać w talerze. Wszyscy jedzą frytki z serem? To znak, że też trzeba ich spróbować. Do tego chłodnik, czyli tarator, sałatka szopska ze smakujących słońcem pomidorów pod pierzyną zestruganego sera i można biesiadować. W miasteczku dostaniecie również mnóstwo słodyczy na bazie sezamu i słonecznika – zarówno chałwy (ta slonecznikowa jest o niebo lepsza od sezamowej!), również owocowe, jak i pastę, którą w krajach arabskich nazywa się tahini, a tu tahan.
Cherni Vit
Wioska w sumie nie różni się od pozostałych mijanych po drodze. Staruszki siedzące przed domami z pelargoniami w oknach i imponującymi kolekcjami kwiatów w ogródkach, konie snujące się wzdłuż drogi i opustoszałe pawilony usługowe z czasów komuny. Ale to właśnie tu Cvetan Dimitrov, znany bardziej we Włoszech, kolebce slow food, niż w okolicy, produkuje swój śmierdzący zielony ser z owczego mleka. Niełatwo trafić do tego bułgarskiego serowara, najlepiej pytać babcie. Dimitrov przyczaił się w starym ośrodku wypoczynkowym, w którym gotuje, podejmuje gości i robi swój ser. W czasie degustacji będziecie mogli spróbować jego dojrzewającego smaku w różnych fazach, od nieco ponad miesięcznego po dwuletni. Mnie najbardziej smakował roczny. Kilogramowa gomółka ciężkiej pracy Dimitrova kosztuje około 100 złotych.
Gdzie spać i wypoczywać?
W ekologicznych i okrągłych domkach hobbitów, czyli w małej, urokliwej drewnianej osadzie Azareiya (można je rezerwować przez Facebook). Innowacyjne konstrukcje są dziełem inżyniera z Sofii, który zapragnął w górach nieopodal stolicy stworzyć dla siebie i innych spragnionych wypoczynku komfortowy azyl. To świetny punkt wypadowy zarówno do opisanych powyżej miasteczek, jak i w góry. Stąd jest najbliżej do tras wspinaczkowych i malowniczych szlaków prowadzących przez Starą Płaninę. Domki są w pełni wyposażone, piętrowe, z wygodną dużą sypialnią nad salonem połączonym z kuchnią, ukryte na zboczu cichej, kolorowej od kwiatów wioski Gorno Trape. Do dyspozycji gości jest także warzywnik z najsłodszymi pomidorami pod słońcem.
Nakarmiona Starecka jest również na Facebooku i Instagramie. Zapraszam!