Śledzik: sposób na podsumowanie roku

Tradycja spotykania się na grudniowego „śledzika” bazuje na fikcyjnej historii. Historia jest zatem o grudniowym rytuale, któremu dawno, dawno temu oddawała się pewna grupka mężczyzn. Opiera się na nieautentycznych faktach wymyślonych przez mojego ojca z tęsknoty za ojczyzną.

 Wyobraź sobie skutą lodem Wisłę, noc rozświetloną tylko światłem księżyca i paru facetów, którzy w tych warunkach próbują złapać śledzie. Oczekują tego ich rodziny, świeżej ryby na święta, ale nie jest to wcale łatwe. Nie tylko dlatego, że w Wiśle nie ma śledzi. Faceci za każdym razem piją tyle, że mają halucynacje. Rozmawiają ze śledziami, tańczą z nimi i się im zwierzają ze wszystkich swoich tajemnic. Wieść o tym, co wydarza się w zimne grudniowe noce pod mostami Warszawy, wartko zaczyna płynąć przez miasto.

Jest połowa lat 80. Mój ojciec niedawno przyjechał do Londynu, do Polski wracać nie zamierza, ale tęskni za bratnimi duszami. Postanawia więc zorganizować wieczór dla mężczyzn, których zdążył już poznać na obczyźnie. W tle płynie Tamiza zamiast Wisły, ale wymyślona przez ojca historia o halucynacjach przy śledziu porusza męskie serca. Spotykają się przy stole, by podsumować rok. Zasada jest tylko jedna. Śledzie nie oceniają, nie pytają, tylko uważnie słuchają.

Tak się dzieje co roku, przez bite 20 lat. Towarzystwo się zmienia, starzy przyjaciele mieszają się z nowymi, czasami ktoś pojawi się tylko raz, żeby wypowiedzieć jedno ważne zdanie, które chodziło z nim przez cały rok.

śledzik impreza
śledzik domówka
śledzik domówka
śledzik

Ojca już nie ma ale jego „śledzik” dalej płynie przed siebie. Moja szkocka siostra kontynuuje ów tradycje w nieco zmienionej przez siebie formule. Śledziom od dziesięciu lat zwierzają się zatem tylko kobiety. Znając moc tego wydarzenia zapragnęłam jego polskiej wersji. I po latach robienia śledziowych bankietów dla znajomych doszłam do wniosku, że mój śledź też powinien być kobietą. I tak tradycję zapoczątkowaną przez ojca kontynuują jego córki, każda w swojej ojczyźnie.

„Śledzik” wrócił nad Wisłę. Zachęcam, by wpuścić go i do swojego domu. Ta rybna instytucja jest dla tych, którzy potrzebują zanurkować głębiej, pod powierzchnię, by bez zbędnych ceregieli, kurtuazji i pytań o nastrój czy pogodę, szczerze przed sobą podsumować rok. Przemowom mogą towarzyszyć rekwizyty. Z doświadczenia wiem, że pozwalają zakotwiczyć się w temacie, a nawet stać się amuletem na kolejny rok. To mogą być buty, kawałek kartonu, a nawet długopis, by coś ważnego nim zanotować. Np. co nam zostanie po tym roku, jakie uczucie, które spotkanie okazało się najważniejsze, formatujące, a może była to jakaś konkretna sytuacja? Takie podsumowania roku mają niezwykłą moc, sprawdźcie sami. 

Jaki to był rok, co po nim zostanie, czy będą to pytania czy odpowiedzi?
Śledzie nie oceniają, nie pytają, tylko uważnie słuchają.

Pin It on Pinterest